Rozdział II
Cześć wszystkim! Publikuję drugi rozdział swojego opowiadania. Jest to oczywiście ciąg dalszy, nasi bohaterowie wciąż są obecni w domu Andromedy, jednakże w tym rozdziale przenosimy się do myśli Narcyzy. Przedstawiam zatem pierwszą retrospekcję w moim fanfiction. Zapraszam do czytania i komentowania!
-------
Ciąg dalszy:
Był początek lipca. Poprzedniego dnia Narcyza wraz z Andromedą wróciły ze szkoły do rodzinnego domu. Andromeda zdała prawie wszystkie owutemy, a Narcyza mogła się pochwalić, aż ośmioma Wybitnymi z sumów. Rodzice rzadko kiedy ukazywali radość, ale tego dnia byli w nadzwyczaj dobrym humorze. Po godzinie 18 rozległ się dzwonek u drzwi. Przyszła Bella razem ze swoim narzeczonym Rudolfem - mieli się pobrać w sierpniu. Rodzice już wszystko zaplanowali i byli bardzo szczęśliwi z tego powodu. Narcyza potajemnie wiedziała, że Bella nie czuje nic wielkiego do Rudolfa. Odkąd ukończyła szkołę pozbyła się chyba wszystkich uczuć. Stała się zimna, nawet oschła. Kiedyś taka nie była. Oczywiście, zawsze kłębiła się w niej wyższość, jednak nieraz jej uśmiech potrafił uszczęśliwić każdego. Tego dnia Bella wyglądała wyjątkowo groźnie. Miała na sobie długą, czarną szatę, a na tym pelerynę. Przecież był lipiec! Na zewnątrz 30 stopni Celcjusza, a ta paradowała jakby się przeprowadzała na Syberię. Rudolf tez wyglądał inaczej, niż młodsze siostry Belli go zapamiętały. Miał brodę, długie, pomierzwione włosy i nieobecny wyraz twarzy. Trochę tak, jakby przyszedł tu za karę. Usiedli przy stole, a rodzice rozkoszowali się widokiem swojej najstarszej córki z tak ‚cudownym’ mężczyzna. No tak... może kiedyś Rudolf był cudowny. Spokojny, wiecznie pogrążony w lekturach, nie lubił naginać zasad i zawsze był czysty i schludny. To niewiarygodne, że tak krótki czas tak na niego podziałał. Z przystojnego, dobrego chłopca stał się bezwzględnym śmierciożercą. Zresztą, tak samo jak jego narzeczona. Gdy wszyscy usiedliśmy do stołu mama zaczęła snuć opowieści na temat czystości krwi, wspomniała o naszym kuzynie Syriuszu, dlaczego nie został jeszcze wydziedziczony i jak można trzymać coś takiego w domu. Takie tematy były na porządku dziennym, jednak rzadko się zdarzało, by towarzyszył temu uśmiech na twarzach rodziców. Andromeda pierwsza skończyła jeść. Narcyza obserwowała ją uważnie. I już wiedziała, ze jest coś nie tak. Z Andromeda miała zawsze dobry kontakt, nawet lepszy niż z Bellą. Bella za bardzo się zawsze „peszyła” i często traktowała Narcyzę jak dziecko. Andromeda natomiast zawsze widziała w niej młodą dorosłą, nigdy jej nie wyśmiała, zawsze pomogła. Różniła się od Belli, ale obie zawsze wyznawały te same zasady: z daleka od szlam i mugoli. Tego wieczoru Andromeda jednak zmieniła zdanie. -
Tato... mamo - spojrzała na rodziców - nie wiem czy to najlepsza pora, ale... jestem zaręczona.Druella upuściła widelec wpatrując się w swoją córkę. Cygnus natomiast nadal jadł ze stoickim spokojem. Zapytał:
O! Widzę, ze podążasz śladami Belli, bardzo dobrze, trzeba wyjść za mąż jak najwcześniej,reputacja jest najważniejsza. A czy nie uważasz, że to za wcześnie? - Druella podniosła widelec i wróciła do posiłku. Nie wiadomo do kogo zadała to pytanie, bo patrzyła wprost na swojego steka - no wiesz... może jeszcze trochę czasu dla siebie, myślę, że za rok czy za dwa na pewno również będzie dobrze. Chcemy to zrobić już. - skwitowała krótko Andromeda, bez wyjaśnień. Narcyza wpatrywała się w nią z lekkim smutkiem... Andromeda wychodzi za mąż... Andromeda się wyprowadzi! Natomiast Bella zdawała się całkowicie ignorować temat rozmowy. Świetnie! - rzekł Cygnus wciąż patrząc się na swój talerz. A kiedy poznam mężczyznę, który skradł serce mojej córki? - zapytał, po czym wziął chusteczkę i zaczął nią wycierać usta. Kolejne słowa wypowiadał już patrząc się na córkę. - Czy to ktoś od Traversów? Albo Rosierów... rzecz jasna tych dalszych? Tato... - zaczęła Andromeda - on pochodzi z rodziny Tonks. Tonks? - odezwała się Druella odrywając wzrok od steku, a Bella się poruszyła - nie znam żadnych Tonksów. Tak, nie znasz mamo, bo on... - zaczęła Andromeda, jednak Bella jej przerwała. Jest szlamą!W tej chwili widelce wypadły z rąk wszystkim. Cygnus spojrzał pytająco najpierw na Bellę, a następnie wstał i powiedział, wypowiadając kolejne słowo coraz szybciej i głośniej:
Czy to jakiś żart? Co ona wygaduje, Dromedo? MÓW, CO ONA WYGADUJE! Nie musisz krzyczeć. Bella mówi prawdę... poznaliśmy się z Tedem w szkole i ja... tak po prostu się stało, tato... a on jest inny. Nie jest taki jak inne szlamy... NIC MNIE TO NIE OBCHODZI! NO! NA CO CZEKASZ? WYNOŚ SIĘ Z MOJEGO DOMU! JUŻ!Andromeda wstała od stołu i zatrzymała się przy matce, która patrzyła na nią z odrazą. Nie chciała się żegnać. Wiedziała jak to będzie wyglądać, była na to gotowa. Druella spojrzała Dromedzie prosto w oczy i uderzyła ją w policzek.
Tak splugawić nasz dom...Że też przyszło mi urodzić taką pomyłkę. - Druella nie uroniła ani jednej łzy. Stała i patrzyła się na swoją córkę jak na obrzydliwy śmieć. Ha! Skończysz marnie! Ty i ta twoja szlama! A JA CI UFAŁAM! - Bella wstała i podniosła różdżkę. Andromeda zareagowała instynktownie. Zanim Bella zdążyła wypowiedzieć klątwę, siła zaklęcia Andromedy odrzuciła jej siostrę w tył - JAK ŚMIESZ? JAK ŚMIESZ TY NĘDZNA, PLUGAWA ISTOTO?Ale Dromeda już wybiegła z salonu. Bellatrix jednak nie chciała dać za wygraną i próbowała pobiec za nią, gdy Narcyza ją powstrzymała:
Bella, nie! - zawołała z płaczem - Ja to załatwię.Narcyza wzięła płaszcz i pobiegła za Andromedą. Tak, teraz już wiedziała kim chce być. Podzielała w pełni poglądy rodziców, jednak to jak potraktowano jej starszą siostrę przeraziło ją. Nie chce stać się taka jak oni. Nie chce wyglądać jak Zimna Pani, która nie zawacha się zabić. Nie chce być Bellatrix. Chce być wolna i szczęśliwa. Tak jak Andromeda. Wybiegła na ulicę. W końcu alejki zobaczyła swoją siostrę.
Dromedo! Dromedo, poczekaj! - zawołałaAndromeda instynktownie się odwróciła i ugodziła Narcyzę zaklęciem, które zwaliło ją z nóg.
CO? - krzyknęła, a na jej twarzy widać było ten sam wyraz, co na twarzy Belli kilka minut temu. Były tak podobne. - Ty też chcesz mi powiedzieć jakim jestem plugawcem? Jak skalałam łono naszej matki, co? Dromeda, ja, nie... - zaczęła Narcyza, ale nie dane jej było skończyć Mam już tego wszystkiego dość. Mam dość tych ludzi. Wy nie potraficie rozumieć, NIC! Do widzenia! - zarzuciła kaptur na włosy i pobiegła deportując się w końcu uliczki.
Narcyza leżała na chodniku jak oszołomiona. Sposób w jaki potraktowała ją Andromeda był dla niej totalnym zaskoczeniem. Chciała iść z nią. Chciała uciec od reżimu rodziców. A Andromeda ją odrzuciła. Powoli naszły jej do oczu łzy. Nagle wstała i podciągnęła sukienkę. „Nie” - pomyślała - „Z Andromedą koniec. Nie jestem na tyle silna, by uciec sama”. Wezbrała w sobie wszystkie siły, odwróciła się i wróciła do domu. Teraz już nigdy nikt nie wspomni słowa o Andromedzie.
------
Dziękuję, że dobrnęliście do końca i mam nadzieję, że niektórym się spodobało ;) W tym rozdziale, jak już wyżej wspomniałam odwiedzamy myśli Narcyzy, a w kolejnym znów wrócimy do kuchni Andromedy. Jednakże chciałabym tutaj napisać już kilka wyjaśnień. Mianowicie zmiana dat urodzenia poszczególnych bohaterów, jak wspomniałam we wstępnie. A więc:
Rudolf Lestrange - co prawda nie jest nigdzie potwierdzone, kiedy dokładnie Rudolf się narodził, jednak wiadomo, że nastąpiło to przed 1964 rokiem. W moich opowiadaniach Rudolf jest w tym samym wieku, co jego żona Bellatrix, czyli urodził się w 1951 roku.
Syriusz Black - w oryginale urodzony 3 listopada 1959 roku. W moich opowiadaniach będzie 4 lata starszy, czyli urodzony 3 listopada 1954 roku. W mojej wyobraźni zawsze wyobrażałam sobie Syriusza na jednym roku z Narcyzą dlatego tak oto sobie pozmieniałam ;) Co za tym idzie zmieniają się daty narodzin również Lily Evans, Jamesa Pottera, Severusa Snape'a, Remusa Lupina czy Petera Pettigrew. Wszyscy są odpowiednio 4 lata starsi.
Mam nadzieję, że Ci z Was, którzy będą zainteresowani moim blogiem zaakceptują te zmiany.
Pozdrawiam ciepło,
Cemerie
Dodaj komentarz