Rozdział IX
Cześć!
Bardzo przepraszam za moją długą nieobecność, ale praca nie pozwala mi odpocząć ;) W każdym razie już teraz przekazuję Wam kolejny rozdział. Miłego czytania!
-------
Andromeda była już gotowa do wyjścia. Wyciągnęła z szafy jedwabistą szatę, którą kupiła, by oficjalnie świętować narodziny małego Teddy’ego, gdy już wojna dobiegnie końca. Nie wiedziała kiedy to nastąpi, ale na pewno nie spodziewała się, że nie będzie już wtedy na świecie jej jedynej córki. Z żalem zakładała suknię i przypominała sobie ostatnie chwile spędzone z córką.
Kwiecień, 1998
Mamo, wyglądasz naprawdę olśniewająco, ale mały Teddy na pewno nie zwróci na to uwagi - zaśmiała się Nimfadora. Mimo, że była szczęśliwa z narodzin syna oraz udanego związku z Remusem, śmierć ojca bardzo dała się jej we znaki. Źle radziła sobie z metamorfozami, a jej twarz jakby postarzała o kilka lat. Wiem, kochanie. Twój ojciec uwielbiał jedwab… Tak, wiem, że mężczyźni nie do końca powinni znać się na typach materiałów, ale on się znał. Chcę… Chciałam ją kupić dla niego. - odrzekła Andromeda i uśmiechnęła się smutno. Dora podeszła do niej i ją przytuliła. Mnie też go bardzo brakuje, mamo.
Obie przez chwilę stały w milczeniu i przyglądały się swoim odbiciom w lustrze. Dopiero teraz Andromeda zauważyła jak w świetle ostatnich wydarzeń zmienił się jej wygląd. Oczy miała podkrążone i jakby ciemniejsze, usta wyglądały jakby od conajmniej kilku miesięcy się szczerze nie uśmiechały, a włosy całkowicie straciły życie: były połamane, brudne i nieułożone.
Teraz jak tak na siebie patrzę to nie dziwię się, że Harry Potter pomylił mnie z Bellą. - rzekła Dromeda. Bellą? - zakpiła Nimfadora - Mamo, wiesz, że ona na nas wszystkich poluje, tak? W szczególności na mnie. To już nie jest Bella, to już dawno nie jest Bella. Tak, kochanie, wiem to. Po prostu… tak mi zostało. MAMO, ONA ZABIŁA SYRIUSZA! - Nimfadora się wściekła i wydała lekki okrzyk, gdy zobaczyła, że jej włosy delikatnie przybrały szkarłatny odcień. - A Ty… A Ty zachowujesz się, jakbyś chciała się z nią spotkać i wypić ognistą whisky. Nie, córciu, źle mnie zrozumiałaś - Andromeda natychmiast zaprotestowała - Ona jest potworem i zawsze nim pozostanie. To jak ją nazywam nie ma żadnego znaczenia. I nie poluje na Ciebie tylko na mnie. I tu się mylisz, mamo. Ona chce mnie za to, że poślubiłam Remusa i wiesz o tym dobrze. Najpierw będzie musiała zmierzyć się ze mną. I co, myślisz, że będzie miała skrupuły, by zabić własną siostrę? Sądzę, że będzie to dla niej wielka przyjemność. A gdy już wykończy niepotrzebnie Ciebie to dorwie się do mnie. Nie chcę zabrzmieć jak tchórz, na Merlina, ale nie mam z nią żadnych szans. - zakończyła Nimfadora po czym wybuchła płaczem. Córcia…nie doceniasz się… Czy Ty nie rozumiesz? Ja chcę ją zabić! Zrobić jej to, co zrobiła Syriuszowi! Ale…ale nie jestem na tyle silna, a to bardzo boli mnie w środku… Chcę Was wszystkich chronić, Ciebie, Teddy’ego! Ale, mamo, ja wiem, że przegram…. Proszę Cię nie mów o tym Remusowi. Nie chcę, by widział we mnie słabą. Córcia, kochanie… Ty nie jesteś słaba. Wiem o tym. Jesteś silna, niezwykle silna. I jeżeli kiedykolwiek przyjdzie Ci z nią walczyć, wykończysz ją jednym zaklęciem. Uwierz mi, że tak będzie. - Andromeda przytuliła mocno córkę do siebie. Poczuła się jakby cofnęła się w czasie. Siedzi razem z małą Dorą na podłodze i pociesza ją po zmarłym króliczku. Dora tak bardzo płakała… Teraz znowu płacze… Płacze szczerze w jej ramionach.
..
Andromeda stanęła przed lustrem i łza zakręciła się jej w oku. To było tak niedawno. Jakby wczoraj. A dzisiaj już wszystko się zmieniło. Wszystko jest inaczej i nie tak jak powinno. Czy to sprawiedliwe? Czy tak miało być. Z chwili rozmyślania wyrwał ją głos Hermiony.
Andromedo, wyszykowałam Teddy’ego. Jesteś pewna, że go ze sobą zabierasz? Naprawdę możemy z nim zostać. - Hermiona trzymała małego Teddy’ego na rękach i patrzyła na Dromedę. - Wyglądasz cudownie. Dziękuję Ci, Hermiono. - uśmiechnęła się - Tak, chcę zabrać Teddy’ego. Dziękuję Wam z całego serca za pomoc i za chęci, to dla mnie naprawdę wiele znaczy. Andromedo, wiesz, że robimy to z największą przyjemnością. Nie ma nawet o czym mówić. Ah, no i jeszcze jedno, powiem, zanim zapomnę. Harry’emu zaproponowano już staż w Ministerstwie Magii od początku lipca. Wysłał mi niedawno patronusa w tej sprawie. Sam Cię o tym oczywiście też poinformuje. Jeżeli nie będzie Ci to przeszkadzać to my z Ronem się z przyjemnością zajmiemy Teddym przez wakacje. Nie masz się o co martwić. Oh, Hermiono, bardzo Wam dziękuję. Możecie wpadać tutaj kiedy tylko zechcecie, ale nie zapominajcie, że macie też własne życie. Teddy jest teraz jego istotną częścią. Nie masz się o co martwić. I naprawdę wyglądasz olśniewająco. Pięknie Ci dziękuję - Andromeda posłała szczery uśmiech Hermionie - To co, młody gentlemenie? Zbieramy się? Do zobaczenia, Teddy. Andromedo, będziemy w kontakcie, tak? - spytała Hermiona. Oczywiście, moja droga. Jeszcze raz bardzo Wam dziękuję.
Andromeda zabrała Teddy’ego i razem z Hermioną wyszły na ogród. Po chwili pojawił się Ron, który pomagał przy odgnamianiu ogrodu i miał bardzo nietęgą minę z tego powodu. Hermiona zaśmiała się, pożegnała raz jeszcze z Dromedą i wraz z Ronem deportowali się, a zaraz po nich zrobiła to samo Andromeda z małym Teddym.
Andromedo, moja droga! Cudownie Cię widzieć - powitała siostrę Narcyza. - I Teddy! Jakiś Ty mężczyzna przystojny! Zapraszam, jest piękna pogoda, więc przygotowałam obiad na ogrodzie, nie będzie problemu? Cyziu, to cudownie. Czy już wszystko gotowe, czy jednak mogę w czymś jeszcze pomóc? Wszystko przygotowane, Dromedo, Ty dzisiaj jesteś gościem, więc rozgość się, ja zaraz wszystko przyniosę. Niestety nie mamy jeszcze skrzata, rozumiesz, nie było na to czasu póki co. Więc usiądź proszę, ja zaraz do Ciebie dojdę.
Andromeda wyszła na ogród z drugiej strony domu i zastała tam Lucjusza, który z wielkim skupieniem próbował różdżką przyciąć żywopłot, by wyglądał jak paw.
Witaj, Lucjuszu - powitała go Andromeda. Dromeda, cóż za niespodzianka, zupełnie się nie spodziewałem - Lucjusz odwrócił się w stronę szwagierki i delikatnie się uśmiechnął. Miał na sobie skórzane spodnie i skórzaną koszulkę, wyjątkowo koszmarny strój na taki upał, pomyślała Andromeda. Jednak Lucjusz nigdy nie mógł sobie odpuścić dobrego wyglądu, zwłaszcza w towarzystwie. Nie za ciepło Ci? - zadrwiła Andromeda Aleś Ty zabawna - rzucił Lucjusz i podszedł do Dromedy, by podać jej rękę. - A oto i mały Teddy. Tak, mam go ze sobą. Usiądźcie - zaprosił ich Lucjusz wskazując stół, a drugą ręką, w której trzymał różdżkę wyczarował krzesełko dla Teddy’ego. Dziękuję Ci - odrzekła Andromeda uśmiechając się. - Więc, co słychać?
Zdawało się, że rozmowa będzie drętwa i bez emocji. W końcu Lucjusz Malfoy był czynnym Śmierciożercą, chciał wydać Harry’ego Pottera Czarnemu Panu, nie wspominając już o tym, że nienawidził szlam i innych mieszańców. Jednak nigdy nikogo nie skrzywdził, taka była prawda. A już szczególnie nie skrzywdził jej rodziny ani jej bliskich. Dodatkowo Andromeda naprawdę zaczęła dostrzegać starego Lucjusza, widziała, że gdzieś tam jest, że się chował przez tyle lat po tym jak wybrał życie u boku Lorda Voldemorta. Ale teraz wrócił. Wiedziała to Andromeda i była niemalże pewna, że on też to wie. Rozmawiali sobie tak przez chwilę, a następnie dołączyła Narcyza z lewitującymi przed nią półmiskami przeróżnych potraw. Jakiś czas później obudziła się mała Lilith i - choć Andromeda gdzieś głęboko w środku miała pewne obawy - postanowiła pozwolić małej pobawić się ze swoim wnuczkiem. A okazało się to niezwykle słuszne, ponieważ oboje, mimo tego, że byli tylko niemowlętami, to doskonale potrafili się ze sobą porozumieć. Niedługo potem przyszedł Draco. Andromeda obawiała się nieco tego spotkania, a po minie Narcyzy wywnioskowała, że ona również nie była pewna reakcji swojego syna.
Dzień dobry - przywitał się nieśmiało Draco i podał rękę Andromedzie - Miło mi Panią w końcu poznać. Witaj, Draco. - Andromeda wstała i uścisnęła rękę Dracona uśmiechając się szczerze - Cały tata. Z charakterem włącznie - dodała Narcyza - Usiądź, Draco i zjedz sobie coś.Widać było, że młody Malfoy niezbyt ochoczo zasiadł do stołu. Nie był do końca pewny, czy chce tutaj teraz być. Targało nim tysiące różnych myśli. Z jednej strony chciał wywrócić stół do góry nogami i wygonić Andromedę, a z drugiej wiedział, że jest to siostra jego matki i jest dla niej bardzo ważna, więc postanowił siedzieć cicho i nie wdawać się w dyskusję. Jednak ta była nieunikniona.
Draco, zamierzasz kontynuować szkołę? - spytała Andromeda Nieee… - odpowiedział Draco i spojrzał na matkę, która posłała mu spojrzenie „odpowiadaj grzecznie, albo później sobie porozmawiamy”. Postanowił więc zrobić wszystko po myśli swojej mamy. - Nie chcę wracać do szkoły. Nauczyłem się już wystarczająco, sądzę, że OWUTEMy nie są mi do niczego potrzebne. SUMy są wystarczające przy ubieganiu się o niektóre stanowiska, a ja mam zacząć jeszcze w tym tygodniu poszukiwania stażu. Gdzie chciałbyś odbyć staż? Jak mogę spytać? - zapytała Andromeda Oh, w Ministerstwie Magii najchętniej. Nie zastanawiałem się jeszcze w którym departamencie. Muszę sobie wszystko przemyśleć. Rozumiem i życzę powodzenia. - powiedziała Andromeda łykając wina - Narcyzo, to wino jest przepyszne Produkcja Malfoya - Odpowiedział Lucjusz Co? Nie żartuj! - Andromeda nie dowierzała własnym uszom. Piła to wino. Nie tylko raz. Piła go wiele razy, gdy chodzili jeszcze do szkoły. Lucjusz podkradał ojcu wino z domu i zabierał ze sobą kilka butelek. Aż ciężko uwierzyć, że jeszcze go produkują - Czy teraz Ty zająłeś się produkcją? Aktualnie przestałem… Nie było kiedy, a wszystko zostało w Dworze. Będę musiał zacząć od początku, ale jeszcze nie czas na to.Godziny mijały i w końcu późnym wieczorem, gdy Teddy i Lilith już zasnęli Andromeda postanowiła wracać do siebie.
Narcyzo, Lucjuszu - zaczęła - Dziękuję Wam bardzo za to popołudnie. Było naprawdę wspaniale. Andromedo, wpadaj, kiedy tylko zechcesz - powiedziała Cyzia i przytuliła siostrę.Andromeda wymieniła jeszcze uścisk dłoni z Lucjuszem i Draconem, po czym wraz ze śpiącym Teddym deportowała się. Gdy po tym cudownym dniu położyła się wreszcie do łóżka zaczęła rozmyślać. I nagle cała cudowność tego dnia wyparowała. Poczuła się winna. Przecież jej dopiero co pochowała swojego męża, swoją jedyną córkę i zięcia. A teraz szczęśliwie popija wino z ludźmi, którzy jeszcze tak niedawno byli jej wrogami. Jej wnuk bawił się z córką Lorda Voldemorta i kobiety, która odebrała życie jej dziecku. I zaczęła płakać. Tak mocno płakała. W końcu po kilku godzinach zasnęła na mokrej od łez poduszce. Tej nocy miała koszmary. Przyśniła jej się młoda Bella, która latała razem z nią na miotle. Ale nagle miotła Belli zniknęła, a ta lewitowała. I wtedy się to wydarzyło. Przyszedł Czarny Pan odziany w czarne szaty i jednym machnięciem różdżki zamordował Narcyzę, która bawiła się niedaleko nich. I on i Bella zaczęli się śmiać bardzo głośno. I nagle młoda Bella zamieniła się w dorosłą Bellę, która wlokła za sobą związane, martwe ciało Nimfadory. I kazała Andromedzie zbeszcześcić to ciało. Kazała jej rzucić Cruciatus na swoją martwą córkę. A Dromeda płakała, nie chciała tego. I nagle Czarny Pan wyciągnął spod swojej szaty małego Teddy’ego i zaczął go torturować. A mały Teddy tak się wił i płakał, a Andromeda nie mogła nic zrobić. Nagle poczuła przerażający ból. To Lilith - miała około 6 lat i rzuciła na nią zaklęcie Cruciatus. I teraz śmiali się we troje. Śmiał się Czarny Pan, śmiała się Bella i śmiała się Lilith, której oczy świeciły w tej ciemności ciemnym szkarłatem.
-----
Nie jest zbyt długi (jak zwykle), ale już coś się dalej posuwam :D Cóż więcej mogę napisać... Chyba nie mam nic do dodania póki co ;) Co do kolejnego rozdziału to może być bardzo szybko, albo niestety trzeba będzie też trochę poczekać, wszystko zależy od mojego czasu wolnego i weny, za co bardzo Was przepraszam. Ale mogę powiedzieć jedynie, że w kolejnym rozdziale będzie już lipiec! A w lipcu tyle się wydarzy ;) Więc cóż, na dzisiaj to tyle!
Całuski,
Cemerie
Dodaj komentarz