Rozdział VII
Cześć! Publikuję ciąg dalszy poprzedniego rozdziału. Jak wspomniałam we wcześniejszym wpisie rozdzieliłam go na dwa, abyście nie musieli zbyt długo czekać. Więc... nie jest oczywiście zbyt długi ;) Nie będę się tutaj za bardzo rozpisywać, dodam kilka słów na końcu. Miłego czytania! :)
--------
Andromeda spojrzała w kierunku dochodzącego płaczu. Na jej twarzy malował się wyraz zaniepokojenia. Narcyza natomiast zamknęła oczy i wyglądała jakby właśnie na świat wyszła wielka tajemnica, której równocześnie się bała, ale i również chciała ją przekazać dalej. Widać było, że jej ulżyło. Andromeda spojrzała na swoją młodszą siostrę i przemówiła:
Cyziu…czy Ty…? Czy Draco ma rodzeństwo? - nie była pewna tych słów. Nie widziała swojej siostry od bardzo dawna, dlatego też nie wiedziała, że Cyzia była w ciąży. Mogła się jedynie tego domyślać. Aczkolwiek coś wewnątrz niej mówiło, że jednak ten płacz nie należy do potomka Narcyzy i Lucjusza. Do kuchni dobiegł cichy głos Lucjusza uspakajający maleństwo. Andromeda zwróciła się ponownie do swojej siostry. - Cyziu? Oh, Dromedo! - Narcyza zalała się łzami. Był to płacz tak szczery i tak głęboki, że Andromeda poczuła nagle jak wszystkie jej wnętrzności tracą poczucie grawitacji i opadają w dół. Gdyby to rzeczywiście było jej dziecko to chyba powinna teraz się uśmiechnąć, może nawet powiedzieć jej, że teraz Teddy będzie miał towarzysza. Mogłaby się spodziewać wszystkiego, ale nie wybuchu płaczu i rażącej bezsilności. - Ja…ja nie wiem od czego zacząć. Tak. Po to… p-po to Cię tu zapro-zaprosiłam - jąkała Narcyza ciągle głośno płacząc - To znaczy, nie tylko po-po to. Oczywiście, zaprosiłam C-cię, bo Cię kocham, jesteś moją s-siostrą, zawszą nią b-będziesz, nic tego nie z-zmieni. Ale to po prostu mnie przerosło. Ja…ja nie mam nikogo. Nikogo bliskiego z k-kim mogłabym na ten temat po-porozmawiać. Ty jesteś moją jedyną nadzieją. Ja wiem, że to będzie za d-dużo. Wiem, że możesz stąd odejść i nigdy nie wrócić. Wiem. I nie będę Cię za to winić. Po-po prostu potrzebowałam Cię. I nadal Cię potrzebuję. Ja…ja nie potrafiłam…nie potrafię inaczej, błagam, spróbuj…spróbuj mnie zrozumieć, chociaż wiem, że to ciężkie. - Zakończyła chowając twarz w swoich dłoniach. Cyziu… Cokolwiek chcesz mi powiedzieć, obiecuję Ci, że nie będę Cię oceniać. - Andromeda nie mogła znieść widoku swojej siostry zalanej łzami. Wiedziała, że Narcyza jest niezwykle wrażliwa. Wiedziała, że jakąkolwiek decyzję podjęła, była ona słuszna. Choć gdzieś w głębi serca wiedziała co usłyszy, zapytała: Cyziu…czyje dziecko płacze za ścianą?
Narcyza szlochała jeszcze przez chwilę. Andromeda dała jej czas. Wiedziała, że nie jest to łatwe dla jej siostry. Podeszła do niej i pozwoliła jej się wypłakać głaszcząc ją po głowie. Jej wielkie łzy niknęły w ramieniu Andromedy. W końcu Cyzia otarła oczy i odrzuciła włosy do tyłu. Jej błękitne oczy spotkały się z brązowymi oczami Andromedy.
Nazywa się Lilith - powiedziała Narcyza patrząc ciągle siostrze w oczy. - Urodziła się w połowie lutego. I… nie…Draco nie ma rodzeństwa. Lilith jest córką… Belli. - dokończyła za nią Andromeda nie spuszczając wzroku z siostry. Wiedziała, że wiele ją kosztowało, żeby to powiedzieć, dlatego póki postanowiła milczeć. Czuła, a nawet w głębi wiedziała, że to nie jest koniec tej historii. Że coś jeszcze jest gorszego od samego faktu, kto jest matką maleństwa. Tak… - wyjąkała Cyzia spuszczając wzrok. - Dromedo, jeśli nie chcesz tego słuchać…jeśli chcesz wyjść i zapomnieć o tym, nie będę Cię zatrzymywać. Wiem, że nasza siostra była potworem. Potworem, który…. Który odebrał życie mojej córce - dokończyła za nią Andromeda. Przez chwilę zaszkliły się w jej oczach łzy, jednak szybko wzięła się w garść. Nie może teraz pokazać słabości. - Mów dalej Cyziu. Chcę wiedzieć wszystko. Skoro już mnie tutaj zaprosiłaś i skoro tak bardzo się przejmujesz tym wszystkim to znaczy, że to nie jest koniec historii. To znaczy, że jest coś jeszcze. Coś, czego się najbardziej boisz. Cyziu…jestem tutaj. Gotowa na wszystko. - Andromeda już wiedziała, co znaczy ‚to wszystko’. Bała się tego usłyszeć z ust swojej siostry. Bała się prawdy, bała się nawet swojej reakcji. Na razie to tylko niewypowiedziane przez nią słowa, ale już za chwilę to się stanie jawną rzeczywistością. Już nie będzie odwrotu. Oh, Dromedo! Ja…ja sama nie wiem jak to się stało. Pewnego dnia Bella przyszła do mnie i powiedziała, że jest w ciąży i z tego co wie, to już czwarty miesiąc. Cieszyła się. Cieszyła się bardzo. Wprost promieniała. Przez chwilę nawet mi się zdawało, że wróciła dawna Bella. Ta, którą obie znałyśmy z dzieciństwa: radosna, uśmiechnięta, pełna pozytywnej energii. Nie widziałam w niej potwora ani szaleńca. Widziałam w niej tą Bellę, z którą bawiłyśmy się w chowanego jak byłyśmy dziećmi. Tą Bellę, z którą razem ćwiczyłyśmy zaklęcia w Pokoju Życzeń w czasach szkolnych, z którą tańczyłyśmy, śpiewałyśmy. To była Bella sącząca kremowe piwo w Trzech Miotłach śmiejącą się z właśnie usłyszanego dowcipu. Ja… ja przez chwilę miałam nadzieję, że coś się odmieniło. Że Bella będzie chciała uciec, wychować dziecko w spokoju i miłości z dala od okropnego świata. Ale coś było nie tak. Był wrzesień, gdy mi to oznajmiła. A wówczas była w czwartym miesiącu, co by znaczyło, że zaszła w ciążę w maju. A Rudolf… Rudolf opuścił Azkaban dopiero na początku lipca. Próbowałam ją wypytać, czy aby na pewno to czwarty miesiąc, chociaż wiedziałam, że coś jest nie tak. Bella nie rozmawiała z Rudolfem. Nie widywali się. Myślałam, że może spotykali się w ukryciu, ale dlaczego? Nie dawało mi to spokoju. Bałam się jej zapytać o prawdę. Nie bałam się jej reakcji, ale bałam się prawdy. Czy naprawdę chciałam to usłyszeć? W końcu Bella zaprosiła do nas Rudolfa i kazała mi z nimi pójść do swojej sypialni. Oznajmiła Rudolfowi, że jest w ciąży. Rudolf nie był tym przejęty. Azkaban bardzo go zniszczył. Dementorzy wyssali z niego większość uczuć, więc nawet za bardzo nie przejął się słowami Belli. I… - Narcyza nagle wyjęła z kieszeni fiolkę, w której delikatnie migotał przeźroczysty płyn. Machnęła różdżką i na stole przed nimi pojawiła się okrągła misa, do której Narcyza wlała zawartość fiolki. - Będzie lepiej jak sama to zobaczysz - powiedziała, po czym gestem zaprosiła Andromedę do siebie i razem zanurzyły się w misie.
Październik 1997, Dwój Malfoyów
Cyziu! Zamknij drzwi i to dokładnie! Muffliato - Bellatrix wycelowała różdżką w drzwi - Tak lepiej. Musze mieć pewność, że nikt nas nie podsłuchuje. Jeśli masz na myśli mojego męża, Bello, to wiedz, że na pewno tego nie zrobi. A nawet jeśli to co jest tak ważnego, czego on nie może wiedzieć? - Narcyza wyglądała na lekko urażoną. Oh Cyziu, wiesz sama jaki z niego papla. W sumie i tak za pewne mu to powiesz, ale narazie nie chcę go tu widzieć. To sprawa między nami. Jestem tu z Wami na polecenia Czarnego Pana.
W sypialni zapadła cisza. Narcyza patrzyła na siostrę wystraszonym wzrokiem, nie za bardzo wiedząc, co o tym wszystkim sądzić. Rudolf lekko się poruszył, ale nic nie powiedział.
Rudolf… jestem w ciąży. - powiedziała Bella, jakby oznajmiała, że zaraz ma się rozpadać. Gratulację - zaczął Rudolf, po czym do niego dotarło co właśnie usłyszał - czekaj… w ciąży? Przecież my nie… Oczywiście, że nie! To, że jestem Twoją żoną na papierku nie oznacza, że mam być z Tobą w ciąży, no nie? - oburzyła się Bella. - Nie. Ty nie jesteś ojcem mojego dziecka. Ale nikt tego nie wie. I nikt się tego nie dowie. Chcę tylko, żebyś wiedział, że jeżeli ktokolwiek się spyta masz mówić, że dziecko, które noszę jest Twoje, rozumiesz? Ale… o co chodzi? Z kim jesteś naprawdę w ciąży? - zapytał Rudolf lekko zaintrygowany. TO NIE TWOJA SPRAWA - krzyknęła Bella - Masz robić, to co Ci powiedziałam, bo inaczej trafisz pod Imperiusa, jasne? Dobra. - Rudolf wziął się w garść - Ale w takim razie nie oczekuj ode mnie pomocy w opiece nad tym, co się urodzi. Nawet nie śmiałabym Cię o to prosić, Rudolfie - zaśmiała się Bella - A teraz już idź. Muszę zostać z Cyzią sam na sam.Rudolf wzruszył ramionami i wyszedł z pokoju. Narcyza stała i patrzyła się na swoją siostrę jakby widziała ją pierwszy raz w życiu. Można było wyczuć bijące od niej przerażenie. Bella nie była osobą, która potrafiłaby się przespać z pierwszym lepszym facetem. A nawet jeśli, to gdzie? Praktycznie cały czas była w Dworze Malfoyów, nigdzie nie wychodziła. Do Narcyzy zaczęły docierać przerażające wizje. ‚Nie, to niemożliwe’ pomyślała. Spojrzała na Bellę, która trzymała się za biodra lekko się uśmiechając.
To co, Cyzia? - spytała z uśmiechem - Mogę na Ciebie liczyć? Liczyć na mnie? - spytała Narcyza wyrywając się z transu. - Ale w czym? No jak to w czym! - żachnęła się Bellatrix - Ty byłaś w ciąży, masz syna i wiesz wszystko o dzieciach! Ja nie mam bladego pojęcia jak się zachować zarówno w ciąży jak i wtedy, kiedy to małe przyjdzie na świat. Szczerze mówiąc, nie wiem, czy będę dobrą matką, więc na pewno będę potrzebowała Twojej pomocy. Cemerie już się zgodziła… Liczę też na Ciebie… Bello… - zaczęła Narcyza krzyżując ręce.- Żeby było jasne. Pomogę Ci tylko wtedy, jak dowiem się z kim jesteś w ciąży. Narcyzo! - Bella się zdenerwowała i niechcący podpaliła komodę różdżką, która została szybko ugaszona przez Narcyzę - Nie musisz znać szczegółów. Proszę Cię tylko o jedno. Ja Ciebie też proszę tylko o jedno! Jestem Twoją siostrą i mam prawo to wiedzieć. No już dobrze! - Bella nie miała sił się kłócić - Ale to nie jest takie proste, Cyziu. Nikt nie może o tym wiedzieć. NIKT. Przynajmniej narazie. To jest… Jakby Ci to powiedzieć. Mam nadzieję, że nie obchodzą Cię szczegóły? Te mało istotne nie. Chcę tylko wiedzieć konkrety. Kto jest ojcem i jak to się stało. No więc… Pewnej nocy…tak sobie rozmawialiśmy. I tak jakoś potem samo wyszło… Kilka razy tu przychodził i w końcu… no wiesz… ciąże się zdarzają, no nie? KTO tu przychodził, Bella? - Narcyza już traciła cierpliwość - Nadal pomijasz najważniejszą kwestię!Teraz role sióstr się zdecydowanie odwróciły. Narcyza wyglądała groźnie, w jej oczach było widać prawdziwy gniew Blacków. Natomiast Bella, nie wiedząc czemu, wyglądała na lekko speszoną. Zachowywała się trochę jak nastolatka, która tłumaczy się przed matką.
Oh Narcyzo! Czy naprawdę karzesz mi to mówić na głos? Nie możesz się domyślić? - Bella zrobiła radosny obrót i usiadła na łożku. Powiedz to, Bello. Powiedz to zanim do reszty stracę cierpliwość.Bella spojrzała na siostrę. Jej oczy były przepełnione radością i triumfem. Wiedziała, że musi to powiedzieć, wiedziała, że Cyzia nie odpuści, mimo, że na pewno wie kto jest ojcem jej dziecka. Ale chciała to usłyszeć. Zapanowała cisza. Niemalże grobowa. Bella spojrzała siostrze prosto w oczy i wyszeptała.
Czarny Pan jest ojcem mojego dziecka.Zapadła cisza. Jeszcze większa, niż wcześniej. Narcyza usiadła na łóżku. Nie za bardzo wiedziała od czego zacząć, co powiedzieć. Wydawało jej się to nierealne, oddalone od rzeczywistości. W końcu spytała:
Ale…ale jak? - nie mogła sobie tego wyobrazić - Bella, proszę… powiedz mi. Ale co mam Ci powiedzieć, Cyziu? Po prostu tak się stało. Ja też myślałam, że to niemożliwe, a jednak. I… i to się stało tutaj? Pod moim dachem? On przychodził tutaj do Ciebie po kryjomu każdej nocy i nic mi nie powiedziałaś, tak? Nie każdej nocy! Ma na głowie zbyt dużo spraw, by mnie tak często odwiedzać, ale tak, przychodził tutaj. Nie wierzę. Nie wierzę w to co słyszę - Narcyza była wstrząśnięta. Nie mogła znieść myśli, że ON przychodził w nocy do jej domu, bez jej wiedzy, był blisko niej, Lucjusza, blisko Dracona! - Bella…czy zdajesz sobie sprawę z ryzyka, które popełniłaś? Z niebezpieczeństwa, na jakie nas narażałaś? Z jakiego niebezpieczeństwa? - oburzyła się Bellatrix - On przychodzić do mnie, DO MNIE. Nie chciał Was pozabijać w środku nocy… Dobra! - przerwała jej Narcyza - Nie chcę już tego słuchać. Muszę… muszę to wszystko sobie przemyśleć… na spokojnie. Póki co to dla mnie zbyt dużo. Ale pomożesz mi, tak? Cyziu, jesteś jedyną osobą, która może mi pomóc, proszę! Ja… - Narcyza zawahała się. Z jednej strony chciała wygonić Bellę ze swojego domu, powiedzieć jej, że nie chce mieć z nią nic wspólnego i wyjechać z całą rodziną jak najdalej od Londynu. Ale z drugiej strony Bella była jej siostrą. Najbliższą jej osobą zaraz obok Cemerie. Nie mogła jej tego zrobić - Tak. Pomogę Ci. Dziękuję Ci - Bella wstała z łóżka i rzuciła jej się w ramiona - Jesteś kochana! Myślę, że to wystarczy - powiedziała Narcyza z rzeczywistości do Andromedy i obie wylądowały z powrotem w kuchni.
Nastąpiła cisza. Andromeda jeszcze przez dłuższą chwilę wpatrywała się w myślodsiewnię. Podeszła do stołu i usiadła na najbliższym krześle.
Ja… ja nie wiem co mam powiedzieć - wyszeptała Dromeda. W głowie kłębiło jej się miliony pytań. Nie wiedziała co ma o tym wszystkim myśleć. Dokładnie tak samo się wtedy czułam. Andromedo, nie oczekuję od Ciebie, że zrozumiesz, że to zaakceptujesz, że… że zostaniesz. Chciałam po prostu, żebyś wiedziała. To dla mnie trudne i zarazem bardzo ważne. Narcyzo to… to nie jest trudne. Wiem, co zrobiłaś. Dokładnie to, co zrobiłaby każda kochająca matka. Zaopiekowałaś się niewinnym dzieckiem. Ja to rozumiem. Jesteś pewna? - Narcyza była w lekkim szoku. Przecież dziecko, które zaczęła niedawno wychowywać było dzieckiem kobiety, która pozbawiła życia jej córki. Była dzieckiem mężczyzny przez którego zginęły dziesiątki niewinnych ludzi, w tym jej mąż. To było dla Narcyzy niepojęte. Pragnęła z całego serca, by Andromeda ją zrozumiała, ale nie sądziła, że będzie to takie szybkie i proste. Tak. Narcyzo… Nie będziesz sama. Będę przy Tobie. Ona… Lilith nie jest niczemu winna… - Andromeda wzięła się w garść. Wiedziała, że nie ma już sensu dalej czegokolwiek przemyślać. Że to już się stało, tak jest i nie można tego odwrócić. - Powiedz mi tylko… Czy ona… czy ona przypomina JEGO? Oh, nie! - zaprzeczyła szybko Narcyza - Wręcz przeciwnie, to cała Bella. Gdy Cemerie jeszcze żyła sprawdziła Lilith pod wpływem działania różnych klątw czy eliksirów… rozumiesz… Czarny Pan został spłodzony pod działaniem eliksiru miłości, więc istniała szansa, że mógł się on jakoś dostać do krwi małej, ale nic z tych rzeczy. Zarówno jej ciało jak i dusza nie jest skalane żadną czarną magią. Jest stuprocentowym Blackiem. W jej żyłach płynie jedynie odrobina mieszaniny krwi Gauntów i Riddle’ów. Ona… - Narcyza nabrała powietrza, a po jej gestach było widać, że szuka odpowiedniego słowa. - Ona… no wiesz… jest normalna. Rozumiem - powiedziała Andromeda - Cyziu. Dziękuję, że mi powiedziałaś. Możesz na mnie liczyć. Narcyz, musisz mi pomóc. - Do kuchni wszedł Lucjusz z małą Lilith na rękach - Ona chyba jest głodna.Narcyza lekko się uśmiechnęła i kątem oka spostrzegła, że jej siostra również to zrobiła.
------
Tak. Wyjaśniło się wszystko ;) Jak mówiłam, trochę przewidywalne, ale będę się starać, ale tego było coraz mnie. To dopiero mój początek, więc... muszę się wdrożyć ;)
Kilka słów:
* Po pierwsze przepraszam za wszystkie błędy ortograficzne, stylistyczne, interpunkcyjne etc. Po prostu praca nie za bardzo mi daje czas, żebym mogła wszystko porobić, więc nie zawsze wszystko dokładnie uda mi się sprawdzić. Mam nadzieję, że jesteście to w stanie zrozumieć, gdyby natomiast pojawiły się jakieś bardzo rażące błędy to jak najbardziej proszę o zwrócenie uwagi ;)
* Po drugie: Jak już wspomniałam kilka wpisów wcześniej moje wizje opowiadań powstały na dużo wcześniej przed 'Przeklętym Dzieckiem'. Dlatego też na moim blogu nie będzie żadnych wzmianek na ten temat. W moich opowiadaniach pojawia się Lilith - córka Bellatrix i Voldemorta i co mogę Wam podpowiedzieć to będzie miało mało wspólnego z Delphini ;)
* Po trzecie: Nowa postać - Cemerie. Wspominałam we wstępie, że w moich opowiadaniach będą się pojawiać też czasem postacie fikcyjne, a może nawet pojawię się i ja ;) Więc tak: Cemerie to postać wymyślona przeze mnie, nie jest ona oczywiście do końca mną, ma po prostu tylko kilka moich cech, ale to wszystko. Wspominałam też, że postacie wymyślone przeze mnie nie będą odgrywały wielkich ról w moich opowiadań i tak też właśnie będzie. Ogólnie kim jest Cemerie? To najlepsza przyjaciółka Belli jeszcze z czasów szkolnych. Po uwięzieniu Bellatrix w Azkabanie była cały czas blisko Narcyzy, ale również przyjaźniła się z Andromedą. Śmierciożerczyni. To taki mały wstępik, a więcej o niej napiszę zapewne w osobnej notce, myślę, że na przełomie kolejnych dni ;)
No cóż myślę, że póki co to wszystko co mam Wam do przekazania, jak coś mi się przypomni to zapewne wstawię notkę ;)
Buziaki,
Cemerie
Dodaj komentarz