Rozdział XII
Cześć! Bardzo, bardzo Was przepraszam, że tak długo mnie nie było. Wiem, że obiecałam informować o przerwach, ale niestety tego lata tak pochłonęła mnie praca, że nie pamiętam jak się nazywam! Teraz już jednak powróciłam i mam nadzieję, że nowe rozdziały będą pojawiały się częściej. Dla pocieszenia powiem Wam, że mam napisanych ich całkiem sporo, jednak niestety póki co jest na nie za wcześnie i ciągle dopisuję rozdziały, które zapełnią lukę między tym co jest, a tym co będzie. A będzie dużo :) W tym rozdziale znów jesteśmy z Harrym, jednak pojawią się tutaj także inni ;) Już więcej nie zagaduję! Miłego czytania!
----
Od ostatniej wizyty u Andromedy minęło kilka dni. Harry nie był w stanie póki co wszystkiego sobie poukładać w głowie. Domyślił się, że Andromeda też chce mu dać trochę czasu, ponieważ nie otrzymał od tamtej pory od niej ani jednego listu, za co był jej wdzięczny. To co powiedziała jemu i Ronowi wywołało w nim wielki szok. Podczas swojej pracy w Ministerstwie Magii starał się o tym nie myśleć. Było naprawdę dużo do zrobienia. Harry został kilka razy proszony na salę zeznać w celu praktyk do przesłuchań czarnoksiężników. Dotychczas byli to mało znani miłośnicy Czarnej Magii, którzy dziwnie zachowywali się na ulicy Pokątnej. Większość z nich została wypuszczana zaraz po przesłuchaniu, a niektórych zamykano w areszcie w lochach Ministerstwa do czasu wyjaśnienia sprawy. Wszyscy śmierciożercy zostali już schwytani, jednak nadal pozostawało na wolności sporo szmalcowników, którzy musieli odpowiedzieć za swoje czyny. Gdy tego popołudnia do biura Harry’ego i Ron wszedł Kingsley Shacklebolt, po jego minie można się było już spodziewać, że nie przyszedł sobie do nich poplotkować.
Witajcie - przywitał ich, ściskając kolejno dłonie Harry’ego i Rona. Ich mentorzy byli aktualnie na przerwie - Zacznę prosto z mostu. Jest kolejna sprawa. Słuchamy - odpowiedział Harry i machnął ręką w stronę pióra, które nagle ożyło i było gotowe do notowania. Harry przez chwilę poczuł wielką pokusę, żeby się roześmiać, gdy doszło do niego, że zachowuje się jak dorosły i poważny Auror, ale stłumił w sobie tę pokusę. Będzie przesłuchanie. Chcę żebyście obaj byli na nim obecni. Harry, Ty będziesz musiał zadać oskarżonemu kilka pytań. Jasne, nie ma sprawy - rzekł Harry wychodząc zza biurka - Kogo przesłuchujemy? Lucjusza Malfoya - na te słowa ręka Harry’ego sięgająca po szatę zamarła, a Ron wydał z siebie cichy dźwięk, który najprawdopodobniej miał być przekleństwem. Jak to? - spytał Ron - Przecież Malfoyowie zostali uniewinnieni, no nie? Zgadza się - odparł Kingsley - Jednak Lucjusz Malfoy ma na swoim koncie sporo grzechów. Chociaż tym razem nie o to chodzi. Chce powrócić do pracy w Ministerstwie Magii. Że co, proszę? - spytał Harry wlepiając oczy w Kingsleya jakby go widział po raz pierwszy w życiu. - Przecież to jawny Śmierciożerca! On BYŁ jawnym Śmierciożercą - poprawił go Kingsley - został uniewinniony i chce powrócić. Ma do zaoferowania również prowadzenie swojej własnej Apteki. A czym on właściwie się tutaj zajmował ? - zapytał Ron z obrzydzeniem w głosie - Tata mówił, że tylko się dumnie tu pałęsał rzucając galeony Knotowi do melonika. Święta racja - powiedział Kingsley - Jednak przewodniczył Departamentowi Przestrzegania Prawa Czarodziejów. Właściwie to zajmował się tym, by czarodzieje z Czystym statusem krwi mieli większe prawa, niż Ci, których krew jest mieszana. Bardzo wygodne - rzucił Ron - I chce odzyskać taką posadę? W tych czasach? Po tym co się wydarzyło? Nie dokładnie tę samą. Lucjusz chce prowadzić rejestr Czarodziejskich Rodów Czystej Krwi. Rozszerzyć to na skalę światową. Wielu Urzędników uważa, że to nie głupi pomysł. W końcu warto wiedzieć jak takie rody prosperują. Zwłaszcza w czasach, gdy coraz więcej czarodziei wybiera sobie partnera z rodziny mugoli. I Ty to popierasz? - Odezwał się Harry Nie powiedziałem tego. Bardziej chodzi o to komu można ufać. O tym nigdy nie było głośno, jednak Ministerstwo w ciągu tygodnia musiało czyścić pamięć około 20 mugolom, gdyż zakochana kobieta czy też mężczyzna wyznawała swojej drugiej połówce prawdę o byciu czarodziejem czy czarownicą. I było z tym mnóstwo problemów. Lucjusz podobno nie tyle chce prowadzić sam rejestr, co tez pilnować, by dany Ród nie stracił statusu Szlacheckiego z głupoty któregoś z członków jego rodziny. A niestety przez takie coś można ten tytuł utracić. A po co w ogóle być Szlacheckim? Czy to kogoś bawi? - zapytał Ron Nie wiesz o tym, że Weasleyowie mają tytuł szlachecki, tak? - spytał Kingsley Rona unosząc lekko brwi C-co…że co? - Ron oniemiał No więc właśnie. Bądźcie za 10 minut na dole - powiedział Kingsley po czym opuścił biuro zostawiając w nim Harry’ego i Rona ze wzrokiem wpatrzonym w nicość. Moja rodzina… Moja rodzina… szlachecka? - wyjąkał Ron Na to wygląda - odrzekł Harry ubierając szatę - Ale myślę, że większość Rodów Czarodziejskich jest szlachecka, tylko mało kto o tym mówi głośno. Jedynie tacy Malfoyowie. A skoro o nich mowa, to musimy posłuchać co Lucjusz ma do powiedzenia. Nie chcę tam iść - odpowiedział Ron wyrywając się z zadumy - No i niby po co? Jakie pytania mu zadamy? Czy zamierza znowu w przyszłości służyć jakiemuś Czarnoksiężnikowi czy sam nim zamierza zostać? Przynajmniej zobaczymy czy się rzeczywiście zmienił. Pamiętaj, że Andromeda do nich chodzi - rzucił Harry - No i on wychowuje JĄ. Ahh.. no tak. No to chodźmy.Harry i Ron niechętnie wyszli ze swojego biura. Przez całą drogę do sali przesłuchań milczeli, jednak w głowach kłębiło im się tysiące różnych myśli. Gdy weszli na salę, na środku siedział już Lucjusz Malfoy. Gdy go Harry ostatni raz widział jego włosy były brudne i poniszczone, oczy czerwone i podbite a on sam wyglądał jak człowiek walczący o przetrwanie. Dzisiaj Lucjusz Malfoy siedział już dumnie w krześle ze swoimi błyszczącymi włosami a obok niego stało z tuzin butelek podpisanych „Wino z Apteki Malfoyów”. Harry wraz z Ronem usiedli na ławie obok Kingsleya a wzrok Malfoya automatycznie pobiegł w ich kierunku. Harry nie wiedział dlaczego, ale miał wrażenie, że Lucjusz nad czymś głęboko myśli, nad czymś co ma związek z nim.
A więc możemy zaczynać - powiedział Kingsley - Lucjusz Malfoy, lat 47, zamieszkały obecnie w Shawnville, zgadza się? Naturalnie - odpowiedział zimny głos Lucjusza Malfoya Niedawno siedział Pan na ławie oskarżonych o czynne śmierciożerstwo a teraz jest Pan tutaj, by prosić Ministerstwo o pracę, zgadza się? Jak najbardziej. Co Pan może nam zaoferować i jaką mamy pewność w pańskie lojalne zamiary? - spytał Kingsley rzeczowym tonem. Znam bardzo dobrze większość czarodziejskich Rodów Czystej Krwi. Mogę je kontrolować i zapobiegać zmianie ich statusu. Teraz coraz więcej czarodziejów i czarownic wiąże się z mugolami. Nikt z nas nie chce tutaj powtórki średniowiecza, a nie każdy mugol jest skłonny zaufać człowiekowi, według niego, „nienormalnemu”. Wyobraźcie sobie wydanie naszego świata mugolom. Nie dalibyśmy im rady. Trzeba byłoby wyczyścić pamięć całemu światu, a kto będzie w stanie to zrobić? Panie Malfoy - odezwał się Kingsley - Już od wielu dekad nie mieliśmy problemów z większą ilością mugoli znających nasz świat. Zdarzały się jedynie pojedyncze przypadki. Jaką mamy mieć pewność, że to co Pan zamierza zrobić okaże się pożyteczne? Ależ oczywiście pewności nigdy nie ma - powiedział Malfoy wykrzywiając usta w uśmiechu - Jednakże, trzeba się przekonać. Ponadto chciałbym tutaj prowadzić siedzibę Apteki Malfoyów, która dumnie reprezentuje naszą rodzinę już od kilku pokoleń. Myślę, że tego nam brakuje. Proszę praktykanta na aurora Harry’ego Jamesa Pottera o zadanie pytań - powiedział Kingsley.Do Harry’ego przez chwilę nie dotarły słowa Kingsleya. Ale jak to? Tak po prostu? Bez przygotowania się? Był pewny, że Minister da mu jakieś konkretne pytania, a nie, że będzie je musiał sobie sam na poczekaniu wymyślić. Spojrzał na Lucjusza. Ich oczy się spotkały i znów Lucjusz Malfoy krzywo się uśmiechnął. Harry jednak wiedział, że nie ma czasu na zastanowienie się, więc zadał pytanie, które zadałby również mu na osobności.
Jaką mamy mieć pewność - zaczął Harry - że nie wróci Pan na złą drogę, Panie Malfoy? Był pan jawnym śmierciożercą przez kilkanaście lat, nieraz osobiście Pana widziałem u boku Lorda Voldemorta, a teraz Pan chce pracować pośród ludzi, których chciał Pan zabić?Nikt nie spodziewał się takiego pytania. W każdym razie nie tak wprost zadanego. Na dźwięk nazwiska Voldemorta spora część osób się obruszyła, a sam Lucjusz wyglądał na lekko wytrąconego z równowagi - on także nie spodziewał się takiego pytania.
Otóż, Panie Potter - zaczął, uśmiechając się lekko - Jak już zapewne Pan wie, zostałem uniewinniony. Nie mam nic wspólnego ze śmierciożerstwem i nic nie będę miał. Ależ oczywiście! - powiedział Harry lekko podniesionym głosem - siedemnaście lat temu mówił Pan to samo tak? A gdy Voldemort powrócił, pobiegł Pan do niego jak piesek do właściciela.Tymi słowami Harry spowodował jeszcze większy chaos na sali.
Panie Potter. - powiedział spokojnie Malfoy - Gdy Czarny Pan powrócił kilka lat temu, jedyne co mną kierowało to chęć obrony mojej własnej rodziny. A tym razem Czarny Pan już nie powróci, gdyż, pragnę przypomnieć, sam go Pan osobiście wykończył kilka tygodni temu. Ale gdyby jednak powrócił? - Harry nie dawał za wygraną. Przed oczami miał córkę Voldemorta, która rządzi światem jeszcze straszniej niż jej ojciec - Co wtedy by Pan zrobił? Przecież to obrona rodziny, gdyby Pan tym razem się nie zgodził to cała pańska rodzina by zginęła, prawda? Więc nie byłoby wyjścia, racja? Nie walczyłby Pan po naszej stronie tylko po jego!Na chwilę na sali zapadła cisza. Po chwili dało się usłyszeć kilka cichych szeptów, a nagle Lucjusz Malfoy wstał, lewą rękę uniósł do góry razem z różdżką, a prawą położył na swoim sercu i wyrecytował jak z pamięci:
Ja, Lucjusz Malfoy, przysięgam, że gdyby jakiekolwiek nadludzkie siły sprowadziły na ten świat Czarnego Pana, bądź innego czarnoksiężnika, nie przejdę na jego stronę, lecz dumnie będę walczył po stronie Ministerstwa Magii. Nie dam się kupić, ani zamglić swojego umysłu. Jestem zwolennikiem Czystości Krwi, nie przeczę, fascynuje mnie Czarna Magia, tez nie zaprzeczę. Ale to nie ma nic wspólnego z tym co jest słuszne dla naszego społeczeństwa. A rządy czarnoksiężników na pewno nie są słuszne.Po tych słowach Lucjusz Malfoy z powrotem usiadł na krześle, a w sali zapanowała cisza.
Złożył Pan przysięgę z różdżką w podniesionej dłoni - powiedział w końcu Kingsley - Ta przysięga jest już obowiązująca. Czy zdaje Pan sobie sprawę, co stanie się, jeśli Pan tę przysięgę złamie? Naturalnie - odpowiedział Lucjusz Malfoy - trafię do Azkabanu, bądź innego więzienia, a nawet gdyby nie udało się mnie schwytać, cała magia będzie powoli opuszczać moje ciało powodując niesamowite cierpienie.Harry patrzył się na Lucjusza Malfoya, jakby widział go pierwszy raz w życiu. Rozejrzał się po sali. Miny większości osób nie tylko mówiły, że są zaskoczone wyznaniem Malfoya, ale również, że podobnie jak Harry, nie mieli pojęcia czym jest przysięga z różdżką w podniesionej dłoni. Harry znał tylko Wieczystą Przysięgę, ale o takiej jeszcze nie słyszał.
W imieniu Wizengamotu - zaczął Kingsley - oświadczam, że co do Pańskiej Pracy w Ministerstwie Magii zostanie przedstawiony wynik za 48 godzin. Natomiast kwestia Pańskiej Apteki zostanie rozważona już teraz. Kto jest za tym, by Pan Lucjusz Malfoy otworzył swoją aptekę i miał tutaj jej główną siedzibę?O dziwo większość rąk na sali się podniosła. Harry nie wiedział co ma robić. Nie wiedział też czy może się odezwać, jednak postanowił zaryzykować:
Pod jednym warunkiem - powiedział - Szefem tej apteki będzie pańska żona. Czy Pan, Panie Malfoy, zgadza się na takie warunki? - zapytał Kingsley Jak najbardziej - odparł Malfoy Zatem sprawę uważam za zakończoną.Po tych słowach wszyscy zaczęli powoli opuszczać salę, aż w końcu zostali w niej tylko Kingsley, Ron, Harry i Lucjusz, który nie wiedział, czy może już wyjść, jednak po chwili i on wstał i razem ze swoją laską udał się do wyjścia.
No…. i jak Wam się podobało - spytał Kingsley - dałeś popis, Harry. Nie wiedziałem, że te pytania mam sobie sam wymyślić. No tak, ale na tym polega ta praktyka. Zostaniesz Aurorem szybciej niż myślisz - pochwalił go - Ty, Ron również, jeszcze trochę praktyki i będziecie świetnymi łowcami czarnoksiężników!Kingsley pożegnał się z nimi, uścisnął im dłonie i udał się do swojego gabinetu.
No nieźle, stary - zaczął Ron - nasza pierwsza poważna sprawa i to w dodatku z Malfoyem! Jakie masz odczucia? Nie wiem… Ciężko powiedzieć - Harry przez chwilę się zamyślił - Nie wiem czy dobrze się stało, że pozwolona Lucjuszowi otworzyć tą aptekę. TY pozwoliłeś - poprawił go Ron - ale przecież będzie ją prowadzić Narcyza. No i chyba nie będzie tam sprzedawać czarnomagicznych przedmiotów? To winiarnia, no nie? Tak… Jednak wciąż nie mam do niego zaufania.Przez chwilę jeszcze tak rozmyślali, gdy w końcu udali się z powrotem do gabinetu. W tym dniu nie było już dużo pracy, więc gdy zegar wybił 17 oboje zabrali swoje rzeczy i wrócili do domu, gdzie przez długi czas rozmawiali o Lucjuszu, jego żonie, Andromedzie i małej Lilith.
----
1. Przepraszam jak zawsze za wszystkie błędy!
2. Mam nadzieję, że nie jest to za bardzo pogmatwane. Ten rozdział nie był nigdy przeze mnie planowany. To czysta improwizacja zapełniająca lukę, o której pisałam na samym początku.
3. Nie wiem jeszcze co będzie w kolejnym rozdziale. Czy będzie on kontynuacją tego, czy może wrzucę coś innego, jeszcze zobaczę :)
4. Oczywiście postaram się to zrobić jak najszybciej!
Całuski,
Cemerie
Dodaj komentarz