Rozdział XIV
Cześć! Mam dla Was już kolejny rozdział. Jest trochę długi i nieco pokręcony. Ehh...cała ja. Za dużo myślę, wymyślam, kręcę i wchodzę w ciężką magię, której sama nie potrafię zrozumieć! Więc obiecałam sobie, że będzie to zdecydowanie ostatni rozdział w którym staram się coś tłumaczyć [chyba nawet sama sobie], ponieważ z tego tłumaczenia wychodzi więcej bzdur, aniżeli pożytku. Ale cóż, rozdział już napisałam i już go zmieniać nie będę. Krytyka jak najbardziej dozwolona :D Zapraszam!
------
Andromeda nakarmiła Teddy’ego po czym razem z nim udała się do ogrodu. Jej wnuczek uwielbiał spędzać czas na świeżym powietrzu. Rozłożyła mu koc i dała kilka zabawek. Teddy’ego najbardziej zainteresowały małe Złote Znicze, które dostał od Harry’ego. Próbował je złapać, a te przed nim uciekały. Wprowadziło to małego w niesamowitą zabawę, a Andromeda z uśmiechem na twarzy podziwiała bawiącego się wnuczka. Była taka szczęśliwa, że może patrzeć jak się bawi, śmieje i powoli rośnie. Korzystając z chwili bardzo niepewnie wyjęła list od Harry’ego. Przez chwilę patrzyła się na kopertę i nie do końca wiedziała, czy chce ją otworzyć. Musi, to na pewno. Ale czy tego chce? Mogła się spodziewać wszystkiego. Harry mógł napisać, że nie chce jej więcej znać, a równie dobrze ten list mógł być nawet od Rona, który tłumaczy jej, że Harry się jeszcze nie pozbierał i wątpi, żeby udało mu się to wkrótce zrobić. W końcu jednak przerwała swoje rozmyślenia i otworzyła kopertę.
Droga Andromedo,
potrzebowałem trochę czasu, by przyswoić sobie to, co mi powiedziałaś. Nie jest mi łatwo, jednak wiem, że Tobie również, a jednak potrafisz wszystko zrozumieć. Bardzo Cię podziwiam. Nadal nie jestem w pełni gotowy zmierzyć się z tą historią, jednak wiem, że jest to konieczne i prędzej czy później będę musiał to zrobić. Chciałbym się spotkać z Tobą i Narcyzą. Mama Rona chętnie spędzi trochę czasu z Teddym, a my tymczasem będziemy mogli na spokojne porozmawiać. Byłoby mi bardzo miło gościć Ciebie i Twoją siostrę w moim domu dzisiaj około godziny szesnastej. Mama Rona będzie tam czekać, by zabrać Teddy’ego do siebie.
Do zobaczenia,
Harry
Andromedzie lekko zabiło serce. Z jednej strony ogromnie jej ulżyło i ucieszyła się, ze Harry chce się z nią spotkać, jednak z drugiej strony myśl o tym, ze chce również przeprowadzić rozmowę z jej siostra troszkę ja przerażała. O czym będzie rozmawiać? Przecież Andromeda mu już wszystko wyjaśniła. Narcyza nie zna zapewne więcej szczegółów. Chyba, ze jednak coś wie. Andromeda napisała zaproszenie do Narcyzy i poprosiła ja o wcześniejsze przyjście - chciała z nią jeszcze omówić wszystkie szczegóły dotyczące Lilith.
Kiedy wybiła piętnasta do Andromedy zapukała Cyzia. Wyglądała bardzo ładnie. Miała na sobie długa karmazynową szatę z delikatnymi zdobieniami w podobnym kolorze, a włosy opadały łagodnie na jej ramiona zawijając się w swobodne loki na końcach. Minę jednak miała nieco przerażoną.
Cześć, Cyziu - powitała ją Andromeda - co chcesz do picia? Cześć! - odpowiedziała Narcyza - może poproszę trochę soku z dyni, jeśli masz. Pewnie. Gotowa na spotkanie? Właśnie nie wiem. - powiedziała Narcyza siadając na krześle przy stole - Nie jestem pewna, dlaczego chce się ze mną spotkać. Myślałam... no wiesz... że mi do końca nie ufa. Oczywiście, że nie. Ale chce zaufać. Chce się spotkać i poznać wyjaśnienia dotyczące tego co się wydarzyło. Mam mu pokazać JEJ myśli? - zapytała Cyzia z niedowierzeniem - przecież on tego nie zniesie, wiesz o tym! Tylko jak będzie nalegał. Spróbujemy mu to wytłumaczyć. Ewentualnie udowodnimy mu, że Lilith to stuprocentowa Panna Black. Przecież ani ja ani Ty nie potrafimy rzucać zaklęcia sprawdzającego, co płynie w żyłach danej osoby. Skąd wiesz, ze nie potrafię? - spytała Andromeda unosząc lekko brwi i siadając na krześle na przeciwko swojej siostry - nie było okazji, żeby Ci o tym powiedzieć, ale tak właśnie sprawdziliśmy Teddy’ego, gdy się narodził. Teddy’ego? Dlaczego? - zdziwiła się Narcyza Dlaczego? Przecież wiesz, kim był Remus... Oh, Dromedo, przepraszam! - powiedziała szybko Narcyza zatykając sobie usta ręką - kompletnie zapomniałam! Nie szkodzi - uśmiechnęła się Andromeda - w każdym razie używałam tego zaklęcia, by sprawdzić, czy nie płynie w nim krew wilkołaka i się udało. Więc jeżeli będzie trzeba wypróbuję tego, by udowodnić Harry’emu, że krew Lilith jest wolna od Amortencji i Czarnej Magii. Udowodnię mu, że Lilith nie jest i nie będzie złym dzieckiem. Mam nadzieję, że to się uda. Bardzo chciałabym, żeby to wszystko się już zakończyło. Mam dla Ciebie jeszcze jedną wiadomość, ale chciałabym Ci ją przekazać jak wrócimy od Harry’ego, dobrze? Pewnie, chociaż już trochę się zaczynam niecierpliwić.
Andromeda lekko się uśmiechając zabrała Teddy’ego na ręce i razem z Andromedą wyszły na ogródek, gdzie o godzinie szesnastej deportowały się do Harry’ego.
Cześć Andromeda! - powitał ich Ron wychodząc do ogrodu - Witam, Pani Malfoy - dodał podchodząc do Narcyzy i wyciągając do niej rękę. Dzień dobry, Ron - odpowiedziała Narcyza uśmiechając się Czy na pewno to nie będzie problem dla Molly, aby zając się Teddym? - spytała Andromeda Nigdy w życiu! Dla Molly będzie to wielka przyjemność. Czeka w środku. Zapraszam - Ron trochę wyglądał jakby się po części bał, a po części nie wiedział kim jest, gdzie się znajduje, co robi i jak do tego doszło, że Narcyza Malfoy jest w jego domu. Jednak najbardziej stresował się reakcją swojej mamy, gdy ta zobaczy Narcyzę. Postanowił więc, że chcąc nie chcąc spędzi z Narcyzą kilka chwil i oprowadzi ją po ogrodzie - Andromedo, mama czeka w kuchni. Możesz wejść i zostawić jej Teddy’ego. Pani Malfoy, czy zechciałaby Pani zobaczyć ogród? - gdy te słowa wydobyły się z ust Rona, sam się zastanawiał, czy aby na pewno on je wypowiedział. Bardzo chętnie - odpowiedziała Narcyza i poszła razem z Ronem do ogrodu - Jak tam w Ministerstwie? Eeee… - Ron nie za bardzo wiedział co ma powiedzieć. Czuł się bardzo przytłoczony tą rozmową. Spojrzał przez okno kuchenne i zobaczył, że jego mama pije jeszcze z Andromedą herbatkę, więc postanowił się lekko odstresować - Nie będzie Pani miała nic przeciwko, jak sobie puszczę dymka? Ty palisz? - Narcyza nie kryła zdumienia - Nie powinieneś w tym wieku. Wiesz o tym. Tak wiem. Ale Pani rozumie… życie bywa nieco przytłaczające. Poczęstuje się Pani jednym? - i wyciągnął w stronę Narcyzy paczkę papierosów. Nie, dziękuję. Myślę, że Twoja mama nie byłaby zadowolona. Tak, wiem. Dlatego poczekam, aż sobie pójdzie. - powiedział po czym odpalił papierosa różdżką. - Więc… w pracy wszystko super. Jakoś leci powoli. Coraz poważniejsze sprawy, co? Jeśli ma Pani na myśli swojego męża, to tak, ta sprawa była poważna. - ton z jakim to powiedział spowodował, że na twarzy Narcyzy pojawił się niepokój. - Proszę nie brać tego do siebie, ale… no sama Pani wie… nigdy się z Pani mężem nie dogadywaliśmy. Tak, wiem. Bardzo mi przykro z tego powodu i mam nadzieję, że to wiecie. On chce wszystko naprawić. Tylko nie wiem czy chęci wystarczą. Ale nie mnie oceniać. Nie bardzo rozumiem. Pani porozmawia z Harrym to wtedy zobaczymy. Mnie się ciężko jest wypowiadać. Za wcześnie na wszystko.
Stali tak jeszcze przez kilka chwil, aż w końcu usłyszeli ciche pyknięcie, co zwiastowało deportację Molly i Teddy’ego do Nory. Ron zgasił papierosa i powiedział:
Myślę, że możemy wejść do domu. Zapraszam.Drzwi wejściowe prowadziły przez mały przedpokój prosto do kuchni, a następnie do salonu z jadalnią, gdzie siedziała już Andromeda, a Harry stał i czekał na Narcyzę.
Dzień dobry, Pani Malfoy - powiedział Harry wyciągając do niej dłoń - Proszę usiąść. Witaj, Harry, dziękuję. Czego się Pani napije? Herbaty? Czy może dyniowego soku? Poproszę soku, jeśli to nie problem. Straszny upał na zewnątrz, przyda się coś chłodnego. Racja - rzucił Harry i jednym machnięciem różdżki przywołał cztery szklanki i sok dyniowy w karafce, który zgrabnie wylądował na stole. Harry w myślał uśmiechnął się do siebie, wiedząc, że Hermiona mogłaby być nieco zazdrosna, gdyby zobaczyła wykonanie tego zaklęcia z tak wielką gracją. - A więc przejdźmy od razu do rzeczy. Nie ma co tracić czasu. Andromeda powiedziała mi o wszystkim. O tym, że trzymacie w domu córkę Lorda Voldemorta.Harry nigdy nie bał się mówić o wszystkim prosto z mostu. Nie bał się o urażenie kogoś, jeśli dana osoba nie była wobec niego fair. Wewnątrz coś mu podpowiadało, że należałoby jednak być nieco bardziej taktownym, jednak oddalał szybko od siebie ten głos. Ilekroć myślał o tym, by współczuć zarówno Andromedzie jak i Narcyzie, tylekroć dobijała się do niego wizja bardzo bliskiej przeszłości. I przede wszystkim fakt, że Lord Voldemort zostawił na świecie swojego potomka. Ten fakt nie dawał siedzącym przed nim siostrom żadnego współczucia.
Harry… wszystko Ci już wyjaśniłam - zaczęła Andromeda. Andromedo, proszę - przerwał jej Harry - chcę wysłuchać Pani Malfoy. To, że Tobie tak łatwo przyszło niańczenie córki osoby, która pozbawiła życie Twojej córce, nie znaczy, że mnie będzie tak łatwo przekonać.Te słowa były niepotrzebne. Ron zrobił minę w stylu „stary, przegiąłeś” i wyprostował się na krześle, Narcyza opuściła głowę i złapała ją prawą ręką, a Andromeda wybiegła z salonu z głośnym szlochem.
Nie powinieneś… - powiedziała Narcyza po czym wstała, chcąc udać się za siostrą. Ja pójdę - powiedział Harry - Pani zostanie tutaj z Ronem - Ron popatrzył się na przyjaciela z miną „dlaczego mi to robisz?” po czym spojrzał na, już teraz też zapłakaną Narcyzę. Harry wyszedł do ogrodu i zobaczył w nim szlochającą Andromedę. Nie sądziłam, że potrafisz być tak podły - powiedziała Andromeda przez łzy - Wiesz dobrze, przez co musiałam przejść, wiesz jak ciężki jest to okres w moim życiu. A Ty nie masz ani krztyny wyobraźni! Andromedo, nie chodzi o to - zaprzeczył Harry. Dziwiło go to, jednak nie było mu do końca żal Andromedy. Może teraz sobie właśnie uświadamia co tak właściwie robi. - Chodzi o to, że nie zdajesz sobie sprawy kim jest to dziecko! Czy ja skłamałem? Czy powiedziałem, coś co nie jest prawdą? Nie! I może właśnie dlatego Tobie wszystko tak łatwo przyszło bo nie potrafiłaś spojrzeć na to dziecko i powiedzieć „Twoja mama zabiła mi córkę i kuzyna, a Twój ojciec zamordował połowę moich bliskich”. Czy tak zrobiłaś? Czy po prostu nie myślałaś o tym? Ty nie rozumiesz! To nie jest ważne kim są jej rodzice! To dziecko! To niewinne dziecko, Harry! Dziecka nie można winić, ona nie jest zła! Nie wiesz tego! Oczywiście, że wiem! Mówiłam Ci o tym, że została sprawdzona! Jeśli chcesz, Narcyza może ją tutaj przynieść i sprawdzimy ją przy Tobie! Tego chcesz? Tak proszę! Chcę to widzieć! Chcę się przekonać, więc mnie przekonaj!Andromeda nie odpowiedziała tylko z trzaskiem deportowała się z ogrodu. Harry został w nim sam z rozłożonymi rękoma, nie wiedząc dokąd udała się Andromeda. Czy rzeczywiście poszła po Lilith? Czy może nie mogła dłużej znieść krzyku Harry’ego i postanowiła uciec do siebie? Harry postał w ogrodzie jeszcze chwilę po czym postanowił wrócić do Rona i Narcyzy.
Co się stało? Czy słyszałam trzask deportacji? - Narcyza wstała. Na jej twarzy malowało się przerażenie, a po policzkach spływały łzy. Tak. Andromeda się deportowała. - powiedział Harry Oh, wiedziałam, że tak będzie! Harry, nie gniewaj się, jednak Twoja bezpośredniość rani ludzi. Andromeda przechodzi właśnie najtrudniejszy okres w swoim życiu, a Twoje słowa ją bardzo zraniły. Wiem, że jest silna, jednak nawet najsilniejsza osoba czasami nie wytrzyma. Myśli Pani, że ja o tym nie wiem? Myśli Pani, że ja jestem szczęśliwym człowiekiem? - Harry zaczął tracić panowanie nad sobą. Oh, oczywiście, że nie, ale… - Narcyza chciała coś powiedzieć na swoją obronę, jednak było już za późno. Voldemort zabił mi rodziców jak miałem zaledwie rok! Następnie przez 10 lat byłem popychadłem mojego kuzyna nie mając bladego pojęcia o tym kim jestem! Odkąd poszedłem do szkoły ciągle gnębił mnie i moich przyjaciół Pani syn, a Voldemort próbował mnie zabić! Widziałem na własne oczy jak zamordował Cedrica, widziałem na własne oczy jak Pani cudowna siostra, którą trzymała Pani w domu morduje Syriusza, aż w końcu widziałem, co te wszystkie potwory, których trzymała Pani w domu zrobiły moim bliskim! I myśli Pani, że ja tego nie rozumiem? Że ja nic nie wycierpiałem? Że śmiałem się przez te wszystkie lata i współczułem innym, sam prowadząc wspaniałe życie. Oh, Harry przestań! - krzyknęła Narcyza - Nic takiego nie powiedziałam! Ale pomyśl o tym, co Ty zrobiłeś! Miałeś okazję zabić Petera Pettigrew i tego nie zrobiłeś. Dlaczego? Bo potrafisz wybaczać! Wiedziałeś dobrze, że jest tchórzem, który robił to wszystko nie dlatego, że był bezwględnym Śmierciożercą, tylko dlatego, że się bał! Oszczędziłeś go! Nie wysłałeś go na śmierć! Dałeś mu żyć! Umiesz dawać ludziom drugą szansę! Uratowałeś mojego syna po tym jak chciał Cię razem ze swoimi przyjaciółmi zabić! A Ty wyciągnąłeś do niego rękę! Bo wiedziałeś dlaczego to robi! Znałeś go i wiedziałeś, że nie jest zdolny do morderstwa! Andromeda zrobiła dokładnie to samo z Lilith. Nie jest ważne skąd pochodzi. Ważne jest to, że jest niewinnym dzieckiem, które chce żyć na tym świecie.Harry wpatrywał się w Narcyzę przez dłuższą chwilę. Nie wiedział dlaczego, ale miał wrażenie, że ktoś kieruje jego umysłem. Nie mógł znieść tego uczucia. Dopiero, gdy Narcyza opuściła wzrok poczuł jak wraca mu kontrola.
Czy Pani właśnie wdarła się do mojego umysłu? - zapytał Narcyzę Przepraszam, Harry, nie zrobiłam tego celowo. Jak Pani to zrobiła? - spytał, zapominając o tym co przed chwilą miało miejsce. Najzwyczajniej. Jednak teraz było to nieświadome. Czasami tak się dzieje. Ma Pani doskonałą zdolność legilimencji. Jest dosyć dobra. Wykorzystałam ją między innymi, by sprawdzać, co się dzieje w głowie Lilith. Może ma Pani rację. - zaczął Harry, postanawiając, że talentem Narcyzy zajmie się w późniejszym czasie - Nie mniej jednak, proszę mnie zrozumieć, że jest to dla mnie niezwykle trudne. Mamy lipiec. Zaledwie dwa miesiące zakończyła się wojna. Zaledwie dwa miesiące temu polegli nasi bliscy. Myśli Pani, że jest tak łatwo się z tym oswoić? Proszę mi teraz wybacz, jednak doskonale wiem, ile dla Pani znaczy Draco. Czy gdyby to on poległ dwa miesiące wcześniej, to czy siedziałaby Pani tutaj z nami i piła sok dyniowy? A gdyby on został zamordowany przez Voldemorta? To czy byłaby Pani w stanie mieć w domu jego córkę? Niech się Pani postawi na moim miejscu.Narcyza się zamyśliła. Oczywiście strach przed utratą Dracona towarzyszył jej odkąd się narodził. To było nawet porównywalne z obsesją na punkcie jego bezpieczeństwa. Gdyby nie przetrwał bitwy, ona prawdopodobnie poległaby wraz z nim. Wiele razy o tym myślała, jednak tak naprawdę dopiero po słowach Harry’ego dotarło do niej jak się musi czuć Andromeda i jak niezwykle silna musi być, że potrafi zapomnieć o przeszłości, o tym co podłe i złe i ruszyć dalej. Narcyza usiadła zakrywając twarz przed kolejnymi łzami.
Masz rację H-Harry - powiedziała szlochając - Masz c-całkowitą rację. Nie powinnam tu przy-przychodzić, nie powinno mnie tutaj w ogóle b-być. Nie jestem warta, by móc żyć w zgodzie z A-Andromedą. Nie chcę już więcej nikogo skrzywdzić. Pani Malfoy, Pani nikogo nie krzywdzi. Jednak wychowywanie w swoim domu córki Lorda Voldemorta może wiele osób do tego nie przekonać.W tym momencie z ogrodu dotarł do nich dość głośny trzask i męski, nieco buntowniczy głos.
Andromeda, puść! Ja nie chcę, ja nie będę z nimi rozmawiał! Powiedziałem puść! Nie masz różdżki, nic nie zrobisz, idziesz ze mną - ten drugi głos należał do Andromedy. Harry z Ronem natychmiast rzucili się do drzwi, gdy ich oczom ukazała się Andromeda niosąca w prawej ręce w nosidełku małe dziecko a w lewej ciągnęła za sobą Lucjusza Malfoya, który najwidoczniej został wywleczony z łóżka, gdyż miał na sobie zwykłe, dresowe spodnie i podkoszulek, a włosy miał spięte w kucyk. Wyglądał dosyć komicznie. Przyprowadziłam Ci dwóch gości, Harry - zawołała Andromeda widząc Harry’ego wpatrującego się w nią - Jeśli nie rozumiałeś po dobroci, udowodnię Ci to w taki sposób. Lucjusz! - to Narcyza zerwała się z kanapy i podbiegła do drzwi. - Andromedo, dlaczego…? Czy to… czy to jest Lilith? - Narcyza szeroko wytrzeszczyła oczy, gdy zobaczyła, że w drugiej ręce jej siostra trzyma małą dziewczynkę. Dokładnie tak! Harry chciał dowodów na to, że Lilith nie jest zła, więc go dostanie - Andromeda była bardzo waleczna. Trzymała Lucjusza za rękę tak mocno, że jego przegub był już cały czerwony. No a po co Ci mój mąż? - zdziwiła się Narcyza A po to, gdyż jest mi potrzebny do sprawdzenia małej. No i potrzebny, żeby wyjaśnił Potterowi co zrobił i dlaczego. Ja nic nie zrobiłem! Możesz mnie wreszcie puścić? - Lucjusz już tracił cierpliwość, jednak wiedział, że bez różdżki nic nie może zrobić. Puszczę Cię dopiero wtedy, kiedy będę wiedzieć, że mi nie zwiejesz! A teraz wejdziesz tam, przywitasz się ładnie z Harrym i Ronem, usiądziesz i zaczniesz gadać, zrozumiałeś?Ta scena wyglądała niezwykle komicznie. Twarz Lucjusza Malfoya była czerwona ze wstydu, a on sam nie chciał patrzeć na nikogo znajdującego się w przedpokoju. Harry’emu Lucjusz przez chwilę przypomniał Mundungusa Fletchera wleczonego przez Zgredka i Stworka na Grimmauld Place niespełna rok temu. Narcyza natomiast była w ogromnym szoku i widać było, że nie potrafiła powiedzieć ani słowa. Andromeda natomiast przypominała teraz już całkowicie Bellatrix. Jej oczy były ciemne, a w nich był wyczuwalny błysk Blacków. Harry nie znał dokładnie historii odejścia Andromedy od rodziny, ale był pewny, że w czasach młodości bardziej przypominała swoją starszą siostrę.
Dobra już! Ale mnie puść - rzucił Malfoy w końcu wyrywając swoją rękę z uścisku szwagierki. - Co mam mówić? Nie przywitałeś się z gospodarzami - powiedziała Andromeda Wychodzę - powiedział Malfoy odwracając się do drzwi, jednak Andromeda jednym machnięciem różdżki wyczarowała przed nim przeźroczystą ścianę. Andromedo, a po co nam Lucjusz? - spytał Harry Ponieważ pomoże mi udowodnić Tobie, że Lilith nie jest złym dzieckiem i w jej krwi nie płynie krew Czarnego Pana. Czyli nie ma w niej nawet Twojej krwi. Słucham? - Harry teraz wyglądał na przerażonego - Mojej krwi? Gdy Czarny Pan się odrodził wykorzystał do tego Twoją krew, pamiętasz? Lilith była sprawdzona pod tym względem i nie ma tam Twojej krwi, czyli nie ma w niej krwi Czarnego Pana, ani Amortencji. Zaraz Ci to udowodnimy. Ciekawe jak to zrobię nie mając różdżki - powiedział Malfoy poddając się i siadając na fotelu Ja mam Twoją różdżkę - powiedziała Andromeda wyciągając spod szaty różdżkę Lucjusza Co? Jakim cudem? - Lucjusz nie wiedział już co robić A takim! A teraz Narcyza powie Harry’emu i Ronowi wszystko o Lilith - powiedziała Andromeda siadając na fotelu obok Lucjusza Ale po co oni mają o tym wiedzieć, powiesz mi? Przecież to nie jest ich sprawa! - Lucjusz się niecierpliwił Muszą o niej wiedzieć, Lucjuszu - powiedziała Narcyza - Harry jest częścią rodziny Dromedy, a Dromeda jest częścią mojej rodziny. Takich rzeczy nie da się ukrywać. Harry jest ojcem chrzestnym Teddy’ego i ma prawo decydować też o jego życiu. No już dobrze! Ale ja nic nie będę mówił - Lucjusz wyglądał teraz jak małe obrażone dziecko, które nie dostało tego, czego chciało. Harry pierwszy raz widział go tak wyglądającego. No dobrze, więc ja powiem - powiedziała Narcyza i wzięła łyka soku dyniowego. - Kiedy Bellatrix zaszła w ciążę od razu mogłam się domyślić kto jest ojcem. Powiedziała mi to jednak po kilku dniach. Był to dla mnie wielki szok, zwłaszcza jak się dowiedziałam, że dziecko zostało poczęte pod moim dachem. Nie mogłam jej wyrzucić z domu, chociaż wiedza o tym, co w sobie nosi napajała mnie ogromnym lękiem. W końcu, gdy Bella była już w siódmym miesiącu ciąży zapytałam ją czy nie chciałaby, abym razem z Cemerie sprawdziła stan jej dziecka. Wiecie, czy wszystko w porządku. Bellatrix nie chciała iść do szpitala, a stan dziecka w brzuchu trzeba stale badać. Bella zgodziła się, bo było widać, że kocha swoje dziecko. Chociaż nie tak jak powinna je kochać matka. Jak się możecie domyślać Bella ze swojego potomka chciała uczynić zagorzałego Śmierciożercę. Gdy już rozpoczęłyśmy sprawdzanie, wiecie… nie jest to takie proste. Wymaga bardzo zaawansowanej magii. Trzeba przyłożyć różdżkę do brzucha matki i czekać, aż ta zacznie wibrować. Jeśli wibruje, znaczy, że wykryła żyjącą istotę, która nie potrafi się porozumieć. Takich technik magii używano już w średniowieczu, kiedy inni czarodzieje chcieli się nawzajem znajdować. Gdy różdżka przestaje wibrować wtedy na jej końcu zawisa płyn, podobny jak do myśli, który się też umieszcza w myślodsiewni. Jednak nie czytamy wówczas myśli dziecka, ale sprawdzamy czy wszystko jest w porządku. Gdy to zrobiliśmy z Lilith wtedy okazało się, że to dziewczynka, zdrowa i że póki co nic nie wskazuje na to, żeby była czymś wewnętrznie skażona. To mnie bardzo uszczęśliwiło. Jednak dopiero po jej narodzeniu mogliśmy ją całkowicie sprawdzić. Gdy miała zaledwie kilka dni sprawdziliśmy jej krew łącząc ją z krwią Belli i okazało się, że są niemalże identyczne. Tylko mała cząstka nie mogła zostać zidentyfikowana, jednak Cemerie zbadała ją bardzo dokładnie i wynikało, że jest to cząstka krwi Riddle’ów. Nie było ani krztyny krwi od Gauntów, co nas bardzo zaskoczyło. Okazało się też, że w jej krwi nie płynie Amortencja, ani żaden inny eliksir. Czyli można by powiedzieć, że Lilith ma tylko matkę. Bardzo rzadko się to zdarza, jednak najwyraźniej TE możliwości Czarnego Pana były bardzo znikome. Jeżeli mi nie chcecie uwierzyć to Andromeda przy Was sprawdzi Lilith.Na chwilę zapadła cisza. Narcyza wpatrywała się w Harry’ego wzrokiem pełnym nadziei, a Harry w nią. Andromeda wpatrywała się raz to w Harry’ego, to w swoją siostrę, Lucjusz siedział naburmuszony a Ron oglądał swoje paznokcie. W końcu Harry się odezwał.
Czy ona śpi? Tak…śpi - odpowiedziała Andromeda spoglądając na Lilith, a później na Harry’ego - Harry, proszę, zaufaj nam. To niewinne dziecko.Harry nie wiedział co myśleć. Cała ta sytuacja przypominała mu jakąś komedię. Albo sen. Siedział w jednym pokoju z Malfoyami i córką Voldemorta. Czy to się mogło skończyć dobrze?
Zrozumcie mnie, że to nie jest dla mnie łatwe. Ja… ja nie wiem, czy ja potrafię, okey? - powiedział Harry wstając. - Za dużo wszystkiego. Dla mnie też nie było to proste, Harry, proszę zaufaj mi - powiedziała Andromeda też wstając i podchodząc do Harry’ego - Ale gdy na nią spojrzałam to nie widziałam Bellatrix, ani JEGO. WIdziałam tylko niewinną dziewczynkę. To wszystko. Spójrz na nią Harry.Andromeda podeszła do nosidełka i podniosła go wraz z małą Lilith w środku. Harry nie chciał patrzeć. Bał się. Bał się, że może zobaczyć coś, czego inni nie widzą. Bał się, że jak otworzy oczy to będą czerwone jak oczy Voldemorta. W końcu jednak zmusił wszystko w sobie i spojrzał na małe zawiniątko. Dziewczynka, która spała w nosidełku była piękna. Miała jasną karnację, bardzo jasną i kępkę czarnych włosów. W niczym nie przypominała Voldemorta. Nagle otworzyła oczy i po cichu zaczęła szlochać. Narcyza podeszła i uciszyła małą głaszcząc ją po głowie. Oczy małej Lilith były czarne, tak jak oczy Bellatrix, jednak w tych małych oczkach nie było ani krztyny zła. Były to niewinne, piękne czarne oczy, które Harry’emu bardzo przypominały oczy Syriusza. To z pewnością były oczy Blacków. Mała, gdy zobaczyła Harry’ego uśmiechnęła się do niego, a Harry chcąc nie chcąc również się uśmiechnąć. Obserwujący tą scenę Ron zerwał się z fotela i podszedł do Harry’ego, by też zobaczyć małą Lilith. I on też się uśmiechnął.
Wygląda… eeee… w porządku? - powiedział Ron, nie wiedząc, czy dobrze dobrał słowa - W sensie no… jak dziecko. Nie widziałem dużo dzieci, ale ona wydaje się być w porządku. Bo jest w porządku. Tak jak mówiliśmy - powiedziała Andromeda - Więc jak, Harry? Będziesz w stanie to zaakceptować?Harry jeszcze przez chwilę patrzył na Lilith po czym spojrzał na Andromedę. Nie wiedział nadal co powiedzieć.
Andromedo… Dla mnie jest to nadal ciężki i świeży temat - powiedział - Jednak uznajmy, że mogę ją póki co zaakceptować. Jednak nie proś mnie póki co bym został jej opiekunem. Oczywiście - powiedziała Andromeda i przytuliła Harry’ego - Dziękuję Ci bardzo. No i co? - powiedział Lucjusz wstając - Wcale nie byłem Wam potrzebny! Narcyza, wracajmy.Narcyza nie wyrażała zbytnio chęci, by iść, jednak uznała, że lepiej będzie jak Harry sobie jednak wszystko przemyśli. Szybko zebrała się i razem z Lucjuszem i Lilith deportowała się do swojego domu.
-----
No więc jak zwykle kilka słów.
1. Kogiel - mogiel - tak jak wspomniałam wcześniej jest trochę na mieszane za co bardzo mocno przepraszam i obiecuję, że już więcej nie będę nic próbować na siłę wymyślić :D Mam nadzieję, że się nie pogubiliście w tym za bardzo ;)
2. Niektórzy z Was mogą pomyśleć, że chcę zrobić kumpli z Malfoyów i Harry'ego. No cóż... może nie do końca kumpli ale, ale... no cóż trzeba czytać :)
3. Błędy: wszystkie jakie popełniłam! Bardzo przepraszam i mam nadzieję, że nie są zbyt dużym utrudnieniem!
Póki co chyba tyle ;) Do zobaczenia wkrótce!
Buziaki,
Cemerie
Dodaj komentarz