Rozdział XVII
Cześć! No naprawdę szybko mi coś idzie! No, ale już nie będę sama sobie gratulować tylko przechodzę do konkretów. Ten rozdział jest bezpośrednią kontynuacją tamtego. Jesteśmy dalej u Narcyzy, jednak poświęciłam go głównie Andromedzie i Bellatrix, a właściwie wspomnieniom Andromedy z dzieciństwa. Dwie retrospekcje pod rząd, jednak tak się jakoś złożyło ;) Tych wspomnień z dzieciństwa będzie też sporo, nawet coraz więcej. Rozdział jest dosyć krótki, jednak było trochę długich to teraz coś krótszego ;) Zapraszam!
------
Andromeda wpatrywała się w swoją młodszą siostrę jakby ją zobaczyła pierwszy raz w życiu. Nie docierały do niej żadne dźwięki, światło też zdawało się być jakby niewyraźne. Wszystko, co jeszcze przed chwilą w jej ciele krążyło nagle się zatrzymało. Całe ciało zdrętwiało, a umysł nie chciał już dłużej być obecny. Łza spływała Narcyzie po policzku. Jedna, później, druga, trzecia. Aż nagle spływało całe mnóstwo łez, ale ta się nie poruszała. Obie wpatrywały się w siebie czekając. Czekając nie wiadomo na co. Czy to ma sens?
1960
Dromeda, Dromeda - mała Cyzia biegła po podwórka za swoją siostrą, która jej uciekała - Dromcia, poczekaj! Cyzia, wracaj do domu! - powiedziała Andromeda zatrzymując się. Ja też chcę iść z Tobą i z Bellą, ja też chcę! Ale nie pójdziesz, jesteś za mała. Mama Cię zaraz będzie szukać. Ja nie chcę zostawać. Ja chcę iść z Wami - mała Cyzia prawie się już rozpłakała. Posłuchaj - Dromeda zbliżyła się do siostry - Wiesz, kto tu zaraz będzie? Kto? Syriusz! Nie żartuj! Naprawdę tu będą? Tak. Idź i poczekaj na niego przy kominku. A potem wrócicie? Pewnie, że tak!
Narcyza uradowana pobiegła w podskokach do domu, a Andromeda ruszyła dalej i wyszła z ogrodu wprost na ulicę, gdzie spacerowało wielu ludzi.
Pozbyłaś się jej? - zapytała Bellatrix, która czekała na siostrę przed bramką. Tak. Bella, spójrz ilu tu mugoli. Jak my to zrobimy? - spytała Andromeda Jakoś pomyślimy. Jak będę dorosła na pewno nie będę mieszkać w tym domu. Ja nie rozumiem, co nasi przodkowie sobie myśleli wprowadzając się wśród mugoli. I to miejsce tak jak Grimmauld Place jest totalnie do niczego. Wszędzie możesz wpaść na mugoli.Siostry Black mieszkały na Royality Street. Królewska ulica zamieszkiwana tylko przez najbardziej wpływowych Brytyjczyków. Doskonale strzeżona i świetnie usytuowana. Dom Blacków był niewidoczny dla mugoli. Oni widzieli tylko starą ruinę, na którą wstęp był wzbroniony pod wysoką karą grzywny. Krążyły również pogłoski o tym, że ten teren jest nawiedzony, ponieważ zawsze, gdy jakiś mugol próbował się tam dostać, przeróżne dźwięki natychmiast go odstraszały.
Co jej powiedziałaś? - spytała Bella Że zaraz przybędzie Syriusz. Ty kłamczucho - uśmiechnęła się Bella Wcale, że jej nie oszukałam. Mama mówiła przy śniadaniu, że wpadną do nas po południu. No chyba, że tak. Dobra, to gdzie teraz? Chyba w prawo. Dobra, już wiem.Szły tak przez około dziesięć minut, aż w końcu dotarły pod obskurny bar, gdzie w około było tylko kilku mugolskich bezdomnych.
Oh, panienki takie młode i same krążą po ulicy? - zapytał jeden z nich, jednak natychmiast tego pożałować. Bella spojrzała na niego po czym jego płaszcz stanął w płomieniach. - Co jest…? Co to? Pewnie nie dogasił Pan papierosa! - zawołała za nim Andromeda patrząc jak bezdomny rzuca się na ziemię, by ugasić ogień. Dobra, wchodzimy - powiedziała Bella, po czym obie weszły do baru. - Teraz trzeba znaleźć kogoś, kto nas przepuści na Pokątną. Cześć, Mirda - powiedziała Bella podchodząc do jednej z barmanek w Dziurawym Kotle. Oh, Panienki Black - odpowiedziała barmanka lekko zaskoczona - Same jesteście? No gdzie, ja mam 9 lat a Andromeda 7, raczej nie włóczymy się same po Londynie - zaśmiała się Bella - Nasza mama jest w Esach i Floresach. Tata pomaga jakiemuś bezdomnemu mugolowi, który się podpalił papierosem i powiedział, że mamy na to nie patrzeć. Pomaga? Mugolowi? - Mirda się bardzo zdziwiła. Znała bardzo dobrze rodzinę Black i nie wyobrażała sobie, żeby ktokolwiek z ich rodziny mógł pomóc mugolowi. Będzie mu lepiej jak tata się nim zaopiekuje - dodała Andromeda unosząc lekko do góry brew, na co barmanka delikatnie się odsunęła. Nie wiedziała do czego mogą być zdolne małe siostry Black - to co? Wpuści nas Pani na Pokątną? Oczywiście! Chodźcie. - i zaprowadziła dziewczynki na zaplecze, gdzie później wyszły na świeże powietrze stając na przeciwko ceglanego muru. Mirda dotknęła różdżką kilka cegieł, a następnie cegły zaczęły się rozsuwać ukazując ulicę Pokątną - tylko uważajcie na siebie!Siostry uśmiechnęły się do siebie po czym weszły na ulicę. Tak bardzo chciały się wyszaleć. Jednak Pokątna nie była ich głównym celem. Szły ulicą, kłaniając się wielu znanym czarodziejom, aż w końcu minęły Bank Gringotta i weszły w węższą uliczkę, na której było coraz mniej ludzi. Gdy doszły do jej końca ukazała im się ciemna, cicha ulica na której poruszało się zaledwie kilkunastu czarodziejów. Napis na jednym z murów nosił nazwę „Aleja Śmiertelnego Nokturnu”.
Mega! - ucieszyła się Andromeda - Nie rozumiem, dlaczego nas tutaj nigdy nie zabierają. Dają nam pieniądze, a nawet nie mamy ich na co wydawać - powiedziała Bellatrix uśmiechając się do siostry - To gdzie najpierw? Borgin i Burkes? Muszę kupić jakiegoś straszaka na Narcyzę.I obie śmiejąc się ruszyły do największego na ulicy sklepu. W środku był tylko jeden starszy czarodziej. Na widok dwóch małych dziewczynek bardzo się zdziwił, jednak szybko je rozpoznał i się im pokłonił.
Panienki Black - powiedział czarodziej zdejmując nienaturalnie wysoką tiarę z głowy - Cóż za zaszczyt. Dzień dobry - odpowiedziała Bella unosząc wysoko głowę - Chcemy jednak szybko zrobić zakupy, więc niestety nie pogadamy. Ależ jasna sprawa, mesdames - powiedział czarodziej, kłaniając się raz jeszcze po czym wyszedł ze sklepu. Dobra, to co bierzemy? - spytała Bella siostry. Ja chcę jakąś truciznę - powiedziała Andromeda. Po co Ci trucizna? Zawsze warto mieć. Ostatnio jakiś mugol śmiał się z Narcyzy, gdy miała obdrapany nos. Chętnie bym mu ją podała. Dromeda, masz dopiero siedem lat, opanuj się - zaśmiała się Bella, ale pomysł z truciznami najwyraźniej jej się spodobał, ponieważ podeszła razem z siostrą do gablotki, gdzie było wystawionych kilka tuzinów przeróżnych trucizn. A Panienki nie zgubiły rodziców? - zza lady wyłonił się czarodziej, około czterdziestki. Siostry od razu rozpoznały w nim Pana Borgina - jednego z właścicieli sklepu. Tak, zaraz tu przyjdą. Tymczasem chciałybyśmy obejrzeć jakąś truciznę, która nie zabija, ale za to daje ból - powiedziała Bella. Przyjdą rodzice to pokażę truciznę - odpowiedział Borgin Czy Pan wie kim jesteśmy - spytała Andromeda krzyżując ręce. Grunt, że Panienki wiedzą kim ja jestem. Nie sprzedaję niczego małolatom. Jeszcze jakbyście chociaż chodziły do szkoły. A Wy nawet nie macie różdżek. Musimy się pożegnać. Mamy sporo złota - powiedziała Bella - naprawdę sporo Nie wątpię - powiedział Borgin trochę się zastanawiając nad tym, co dalej mówić - Jednak powtórzę raz jeszcze: małolatom nic nie sprzedam.Bella spojrzała na Andromedę, a ta kiwnęła jej głową. Starsza Blackówna wyciągła z kieszeni sakiewkę wypełnioną złotymi galeonami rzuciła ją na ladę.
A może jednak, szanowny Pan Borgin zmieni zdanie? Eeee.... - Było widać, że właściciel nie wiedział co zrobić. W sakiewce była naprawdę spora sumę. Za takie pieniądze mógłby sprzedać wszystkie trucizny, a te małolaty chcą tylko jedną. Chyba, że da im jakiś zwykły eliksir? Nawet niech Pan o tym nie myśli - powiedziała Andromeda Siostra ma rację. Rozpoznamy czy to prawdziwa trucizna - dodała Bella Siostry czytające w myślach? W tak młodym wieku? - zdziwił się Borgin, ale tez trochę wystraszył - No, no, no. Dobra. Sprzedam Wam tę jedną truciznę, ale nikomu ani słowa. Którą chcecie? Grandianpain - powiedziała Andromeda No cóż... to bardzo mocna trucizna - Borgin nie za bardzo wiedział, co zrobić Słuchaj. Jesteśmy jeszcze małoletnie tak? - zapytała Bella podchodząc do niego coraz bliżej - Czy zdajesz sobie sprawę, że magia w nas, aż wrze, aby znaleźć się na wolności? A jako dzieci za nią nieodpowiadamy. Albo dajesz na ta truciznę za 20 galeonów, albo zobaczysz jak Twój sklep płonie. Oooo jeszcze groźby słyszę? Biorę cała sumę za te truciznę.Bella spojrzała na jego włosy i po chwili stanęły w płomieniach. Borgin jednak szybko je ugasił.
To jak będzie? - zapytała Andromeda Dobra, niech Wam będzie, małe potwory! 20 galeonów i fiolka wasza. Przyjemność robić z Panem interesy - powiedziała Bella. Zabrała truciznę i resztę pieniędzy i razem z Andromedą wyszły ze sklepu. - to co? Próbujemy?Trucizna nie była do końca ich celem, jednak chciały mieć coś czarnomagicznego. Mimo, iż były wychowane w domu z mnóstwem tych rzeczy, rodzice nie pozwolili im się do tego zbliżać. A tak bardzo chciały coś mieć. W końcu wyszły przez Dziurawy Kocioł do mugolskiego świata i tuż przed nimi pojawił się kolejny bezdomny. Siostry spojrzały na siebie i się uśmiechnęły. Bezdomny od razu do nich podszedł chcąc kilka groszy.
Nie mamy pieniędzy - powiedziała Bella - ale mamy wysokoprocentowy trunek. Chcesz spróbowac? Dawaj - powiedział bezdomny.Bella wyjęła z kieszeni truciznę i podała bezdomnemu, który natychmiast w całości ja wypił. Siostry znały tą truciznę. Powodowała silne wymioty i bóle, jednak po paru godzinach wszystko ustawało. Bezdomny jednak zareagował inaczej na truciznę. W jednej sekundzie nagle schudł o jakieś 20 kilo, a w jego ciele zaczęły robić się wielkie dziury.
O matko, Bella zrób coś! - krzyknęła Andromeda - on umiera Wiem! Ale co ja mam niby zrobić? Chodźmy stad szybko!I chcąc czy nie siostry uciekły zostawiając umierającego mężczyznę na opustoszałej ulicy. Zatrzymały się dopiero przed bramą do swojego ogrodu.
Nikomu - nigdy - ani - słowa - wysapała Bellatrix ledwo łapiąc oddech Bella! Czy my go...? - Andromeda złapała się za usta Nie. Nasze trucizny muszą inaczej działać na mugoli. To nie nasza wina - powiedziała i złapała Andromedę za ramię - To będzie nasz sekret. Przepraszam, że Cię w to wciągnęłam. Nasz sekret. Nikomu ani słowa. Ja też przepraszam.I starając się wyglądać jak najbardziej zwyczajnie weszły do ogrodu.
Andromedo... wszystko w porządku? - głos Narcyzy wyrwał Andromedę z rozmyślań. Nie do końca wiedziała, czy chce wracać do rzeczywistości.
Czasy się tak bardzo zmieniły. Czas, kiedy były dziećmi minął lata temu i już nigdy nie powróci. Osoba, z którą łączyły ją nie tylko rodzinne więzy, ale również i przyjaźń, okazała się największym potworem.
Wybacz, Narcyzo… - powiedziała w końcu Andromeda - To… Ja nie wiem co o tym myśleć. To jest takie nierealne. Wiadomo gdzie teraz jest? Nie… Sama dowiedziałam się o tym kilka dni przed jej śmiercią. Nie powiedziała mi nic więcej. Tylko tyle, że nawet gdyby jakimś cudem poległa w walce to i tak powróci. Jednak nic więcej nie powiedziała. Nie wiem gdzie teraz jej dusza się ukrywa, jednak jestem pewna, że nie ma jej wśród nas. Co zamierzasz zrobić? Nie rozumiem… Chcesz, aby ona wróciła? Zwariowałaś? - spytała Narcyza otwierając szeroko oczy - Andromedo… Ja się jej bałam. Zawsze się jej bałam. Wiedziałam, że nie ma żadnych zachamować i wiedziałam, że może mnie skrzywdzić jak tylko ON jej to rozkaże. Andromedo… Ona była gotowa poświęcić Dracona dla NIEGO. Ja nie chcę jej powrotu. Rozumiem - powiedziała Andromeda - Jednak wypadałoby odszukać horkruksa. Kto jeszcze o nim wie? Tylko ja, Ty i Lucjusz. Rozumiem. O tej sprawie nie powiemy nikomu. Zgadzam się. Może… może chodźmy na chwilę na zewnątrz?I obie wyszły na ogródek, na którym powoli już kładła się rosa. Andromeda patrzyła w gwiazdy i zastanawiała się jak wyglądałoby teraz jej życie, gdyby nie uciekła z Tedem. Czy byłaby taka jak Bellatrix? Czy zabijałaby i walczyłaby po Ciemnej Stronie? Czy może i tak by się zbuntowała? Na to pytanie tak ciężko jej było znaleźć odpowiedź.
Chcę zorganizować obiad - powiedziała nagle Narcyza - I zaprosić Harry’ego, Rona i Hermionę. Tutaj? - spytała Andromeda ze zdziwieniem - z Lucjuszem i Draconem? Tak. Chcę, żeby to wszystko się w końcu skończyło. Te wojny i te podziały. Narcyzo, nie chcę Cię zmartwić, jednak wydaje mi się, że to nie do końca dobry pomysł. Ja wiem, że Ty chcesz dobrze, jednak to może nie wyjść. Ci ludzie są odwiecznymi wrogami. Nie oczekuję, że od razu to zmienię. Ale jesteśmy rodziną. I musimy się nawzajem zaakceptować. Jutro ich zaproszę.Andromeda patrzyła na siostrę trochę z politowaniem. Oczami wyobraźni widziała Harry’ego, który opowiada sobie dowcipy z Draconem i już miała parsnąć śmiechem, jednak zrozumiała jak ważne to musi być dla Narcyzy. Przez całe życie miała tylko Cemerie. Nikogo innego. Przez poglądy jakie wniósł do jej życia przede wszystkim Lucjusz nie mieli żadnych bliskich przyjaciół. Względy u ważnych czarodziei owszem. Ale czy kiedykolwiek był u nich ktoś inny niż Cemerie i Aidan? To właśnie chyba był ten powód.
-----
No więc.
1. Wspomnienie Andromedy jest wspomnieniem pierwszego morderstwa dokonanego przez Bellatrix. Nieświadomego, jednak morderstwa. I jak widać Andromeda w nim również uczestniczyła. To dopiero początek. Chciałam tylko pokazać, że w dzieciństwie Andromedę łączyło bardzo wiele ze swoją starszą siostrą. Wkrótce więcej wspomnień ;)
2. Narcyza jako "ta trzecia" - Tak też właśnie w moich opowiadaniach będzie, że to Narcyza jako mała dziewczynka była "tą dobrą" i że to ona różniła się od Bellatrix i Andromedy.
3. Obiadek u Narcyzy - hmm no cóż. Nie wiem czy będzie to w kolejnym rozdziale, czy w jeszcze następnym, ale mogę powiedzieć, że ten rozdział będzie nieco długi (tak myślę) i trzeba będzie na niego jakiś czas poczekać. Cóż tam się wydarzy? Zobaczymy ;)
4. Horkruksy - wspomniane w tym rozdziale, jednak na jakiś czas o nich nie będzie głośno. Wszystko w swoim czasie, nic nie może się dziać za szybko ;)
5. Błędy! - chyba będzie ich już coraz mniej, gdyż jedna z moich wiernych czytelniczek i bliskich znajomych była tak uprzejma, że zgodziła się poprawiać moje opowiadania (kto wie, może sama też coś tutaj napisze? ;). Więc mam nadzieję, że jak tylko będzie miała czas i ochotę to się tym zajmie i będzie się wszystkim lepiej czytało! :)
Całuski,
Cemerie
Dodaj komentarz