Rozdział XVIII [+18]
Cześć I trochę przerwy znów, jednak jak zwykle wróciłam! Mam dla Was co prawda dosyć krótki rozdział, jednak gdybym chciała go napisać jak należy to zrobiłoby się o tym 5 rozdziałów, więc stwierdziłam, że dodam od siebie kilka słów więcej na koniec :)
A więc, w tym rozdziale przenosimy się do życia Harry'ego, a właściwie do jego pracy i... no cóż sami zobaczycie! Dodam tylko, że akcja tego rozdziału dzieje się początkiem sierpnia, czyli kilka dni przed tym co wydarzyło się w życiu Narcyzy i Andromedy w poprzednich rozdziałach. Kolejny jednak rozdział już będzie "w dobrym czasie" (nie wiedziałam jak to napisać, ale rozumiecie, mam nadzieję ;) Więc zapraszam do lektury!
-------
Ministerstwo Magii podniosło się po wojnie bardzo szybko, głównie za sprawą Kingsleya Shacklebolta. Początkiem sierpnia Ronowi i Harry’emu przydzielono uczniów, którzy mieli odbyć staż na aurora przed pójściem na ostatni rok nauki w Hogwarcie. Ronowi trafił się wyjątkowo niekumaty, blondwłosy chłopiec, który wyglądał jakby miał 12 lat. Na imię miał Forest i ciagle wypytywał się Rona o wszystkie rzeczy. Należał do Hufflepuffu. Harry jako swoją podopieczną dostał dziewczynę, którą dosyć dobrze znał, gdyż na szóstym roku chciała podać mu eliksir miłosny. Była to Romilda Vane z Gryffindoru. Na czas tego stażu Ron wraz z Forestem przenieśli się do innego biura, a Harry został w ich biurze z Romildą. Była ona nie tylko bardzo ładna, ale też inteligentna. Nie było praktycznie rzeczy, której by nie wiedziała i było widać, ze ona po prostu ma wiedzę w głowie. Harry’emu bardzo się chciało śmiać, gdy pomyślał, co by powiedziała Hermiona, która poza książkami nie widziała świata. Z Romildą Harry’emu pracowało się bardzo dobrze. Na początku było trochę niezręcznie, jednak Romilda jest tym typem dziewczyny, która się niczego nie boi, nie wstydzi ani niczego nie żałuje. Po kilku dniach wspólnej pracy Harry zaczął nawet zauważać, że Romilda jest naprawdę piękną dziewczyną i z zewnątrz i wewnątrz. Miała w sobie jakiś rodzaj uroku osobistego, który po dłuższym czasie zaczął się poważnie Harry’emu wdzierać do głowy. Sposób jej mówienia, poruszania się, a nawet pracy. Zdarzały się momenty, kiedy Romilda przechodziła bardzo blisko niego, albo go niechcący dotykała. Harry’ego przebiegał wtedy dreszczyk do którego nie miał śmiałości nikomu się przyznać. Tego dnia jednak Harry całkowicie pogrążył się w rozmyślaniach o Romildzie Vane. Dziś była ubrana w piękną czerwoną sukienkę, która subtelnie odsłaniała jej kolana, włosy miała ułożone na jedną stronę, a perfumy jakich użyła zdawały się idealnym dla Harry’ego zapachem.
To co? - powiedziała wchodząc do biura - Dzisiaj przesłuchanie Roberta Deckinsa, tak? Eeee… przepraszam, co mówiłaś? - zapytał Harry, który tak się na nią zapatrzył, że nie usłyszał tego co mówi. Dzisiaj mamy przesłuchanie Roberta Deckins’a? Czarodzieja pracującego na Alei Śmiertelnego Nokturnu w księgarni. Tak, tak. - Powinien być w Ministerstwie około 14:30. Ron chce najpierw zadać mu kilka pytań. Świetnie. Tutaj masz dokumenty z wczoraj. Nie miałam nic do roboty w domu, więc je uzupełniłam - powiedziała rzucając Harry’emu na biurko stosik dokumentów, przy okazji zostawiając w jego nozdrzach uderzenie kolejnej dawki jej perfum. Naprawdę? - odpowiedział usiłując się powstrzymać, a gdy zobaczył jak się odwraca i oddala do swojego biurka delikatnie poruszając biodrami, Harry uznał, że przez najbliższe 20 minut nie może się ruszyć zza biurka. - No to… w takim razie do przesłuchania mamy wolne. Coś Ci wytłumaczyć. Tak - powiedziała - Nie za bardzo rozumiem testy z kamuflowania się. Wiem, że jeszcze długo do tego, jednak chciałabym już zacząć się przygotowywać. No wiesz, sam jeszcze tych testów nie miałem, więc ciężko powiedzieć - wybełkotał próbując całą siłą woli skupić się na testach na kamuflaże - To zaawansowana magia, ale mam tutaj gdzieś książkę do tego. Trzeba dużo ćwiczyć. - I wstał sięgając po książkę, jednak natychmiast tego pożałował. Szybko się odwrócił i narzucił na siebie szatę. - Proszę, to książka - i podał Romildzie na biurko podręcznik - Tam masz wszystko napisane, są jeszcze trzy tomy, ale najpierw zajmij się tym. Dziękuję - powiedziała Romilda wstając zza biurka - To może byśmy coś zjedli? - gdy to powiedziała przeszła obok Harry’ego tak blisko, że zaczynał się obawiać, czy szata rzeczywiście zakrywa to, czego nie chciał, by widziała Romilda. Tak. Zdecydowanie trzeba coś zjeść. Ja może pójdę i coś przyniosę? Poczekaj - odpowiedziała podchodząc do niego z ulotką w ręku - Tutaj jest karta. Wczoraj przyniósł nam ją Ron. Można zamówić i wysłać liścik i obiad do nas sam przyjdzie, no nie? Może lepiej się przejść? - zaproponował, czując, że potrzebuje świeżego powietrza. I może znajdzie Rona i weźmie od niego papierosa. Jeśli masz ochotę, to czemu nie - powiedziała. Jej zachowanie było tak bardzo dla Harry’ego podniecające, że nie wiedział ile jeszcze wytrzyma. Romilda dwa lata temu próbowała wcisnąć w niego eliksir miłosny. Czyżby teraz też zastosowała taką taktykę? Ponieważ gra niezwykle obojętną wobec niego, a jednak czuje, że wszystko w niej go do niej przyciąga. Może te perfumy to amortencja? Pomyślał? A może to jakieś czary, żeby się w niej mógł zakochać? Zaczął się bać. Czy ona mogłaby być do tego zdolna? Czy może po prostu zabawa z amortencją była tylko zabawą, a teraz Harry widzi w niej cudowną kobietę? Romilda znowu przeszła bardzo blisko Harry’ego, jednak ten już nie wytrzymał. Chwycił ją za przegub i przyciągnął do siebie. - Co Ty robisz? - zapytała Ja… Przepraszam, jakoś tak… - i nie wiedząc czemu pocałował ją. Tak nagle, tak szybko, tak bardzo chciał ją całować. Hej! - powiedziała odrywając się od niego - każdą stażystkę tak całujesz? Nie… ja… to znaczy Ty jesteś pierwsza… znaczy się… ja nie to chciałem…. Pogrążasz się - powiedziała Romilda, ale zaczęła się uśmiechać - Podobam Ci się? Eeee… Nie wiem… to znaczy no tak, jesteś bardzo ładna, ale…. Podobam Ci się czy nie? - zapytała krzyżując ręce. Tak. - odpowiedział - Tak, podobasz mi się. Też mi się podobałeś kiedyś - powiedziała Teraz już nie? - zapytał Harry. No nie wiem, jakby nie patrząc jesteś moim szefem - odpowiedziała - Chyba to zakazane No… chyba tak, nie wiem - Harry patrzył się na nią, a ona na niego. Wyglądała jakby śmieszyła ją ta cała sytuacja. Ale Romilda nagle otarła się o niego w takim miejscu, że Harry’emu puściły już wszystkie hamulce. Wziął Romildę w objęcia i zaczął ją namiętnie całować rzucając ją na fotel przy jej biurku. Hej! Tak w pracy?Harry wyjął różdżkę spod szaty i jednym machnięciem zasunął rolety w drzwiach i je zamknął. A po chwili ona już go rozbierała, a on rozbierał ją. Całował ją wszędzie - od ust po biodra, nie mogąc się powstrzymać. Delektował się jej ciałem, jej zapachem i po prostu nią. Gdy jednak sytuacja była już na tyle poważna zmusił się całym sobą, żeby jednak o to zapytać.
Czekaj - wydyszał - Czy Ty… Czy Ty już….no wiesz? A myślisz, że chciałabym stracić cnotę na fotelu w Ministerstwie Magii? No tak, masz rację - odpowiedział, po czym znów zaczął ją całować.Po chwili nie wiedząc kiedy już się w niej zatracił. Nie liczyło się nic wkoło niego tylko ona.
Harry opadł na biurko ciężko dysząc. Romilda siedziała na fotelu z rozczochranymi włosami również próbując złapać oddech. Chwilę minęło póki oboje zdali sobie sprawę z tego, co właśnie się stało. Harry nałożył szybko spodnie i bluzkę, a Romilda zrobiła to samo.
Ja… przepraszam - wyjąkał. Ja też przepraszam - powiedziała Romilda - nie powinniśmy. Masz rację. Wszystko w porządku? - zapytał narzucając na siebie szatę. Tak… Coś nie tak? - zapytał podchodząc do niej - Jeśli coś nie gra, to powiedz. Nie… Ja po prostu… po prostu źle się z tym czuję. Bo… No bo wszystko zepsułam! Ty mi się nadal podobasz, a ja zrobiłam teraz z siebie jakąś laskę na jeden raz.Harry’emu serce podskoczyło do gardła. Wolałby teraz znów wejść do jeziora z trytonami, niż odbywać tą rozmowę. Ale w końcu już podobną przerabiał kiedyś z Ginny. Musi coś powiedzieć.
Przestań. To moja wina. Źle zaczęliśmy, racja. Ale spontaniczne początki nie zawsze są złe, co? - zapytał uśmiechając się lekko. Co masz na myśli? Chodźmy coś zjeść, ok? - zaproponował.Oboje na szybko się ogarnęli i wyszli z gabinetu. Rozmawiali całą drogę do jadalni, śmiejąc się i wymyślając różne rodzaje kamuflażu. Obiad też minął w przyjemnej atmosferze. Zupełnie jakby nie wydarzyło się nic w ich gabinecie kilkanaście minut temu. Gdy wracali do biura Harry złapał ją delikatnie za rękę, a ta jej nie odrzuciła.
Stary… przeleciałeś laskę w robocie? - zdziwił się Ron, gdy siedzieli razem wieczorem przy kuchennym stole - Co się z Tobą dzieje? - Ron wydawał się rozbawiony całą tą sytuacją. Nie wiem… to… to tak jakoś wyszło. Nieźle! To znaczy no, wiadomo zależy co chcecie dalej zrobić. Czy była to jednorazowa przygoda czy ona Ci się podoba? Pewnie, że mi się podoba - powiedział Harry sam siebie zaskakując, że mówi o tym tak otwarcie. - Ale… pamiętasz jak mi chciała dać eliksir miłosny? No tak… a coś podejrzewasz? - spytał Ron Nie wiem. To znaczy, gdy jestem przy niej to cały się trzęsę w środku. Ale nie było tak od początku, ani nie stało się to nagle, tylko narastało. Sądzę, że gdyby używała amortencji, albo innego eliksiru miłości jako perfum, to byłbym w nią zapatrzony jak w obraz, a potem by mi przechodziło. Po pierwsze, stary, Amortencję zdobyć nie jest tak łatwo. Kapuję, że ona jest mądra i w ogóle, ale czy by to sama uwarzyła? Nie chce mi się wierzyć. No i raczej nie siedziałbyś tu teraz przy stole ze mną rozmawiając. Pamiętasz jak mnie uderzył miłosny eliksir? Ja myślałam tylko o niej, gadałem tylko o niej i chciałem tylko z nią być. Ty nie wyglądasz jak pod wpływem eliksiru. Masz rację. Tylko… nie wiem czy ja jestem gotowy na związek. No co Ty, stary. Ona coś do Ciebie ma, Ty do niej. Myślę, że powinniście spróbować. Jutro po pracy zabiorę ją na Pokątną. Pochodzimy, pogadamy. No i pięknie! Ja jutro odwiedzę Hermionę w końcu. Bo czuje, że odkąd sprowadziła rodziców to w ogóle z nami nie przebywa. Ze mną… Kiepsko do widzę. Spokojnie… Przecież jest już w domu. Przyjdzie. Mam nadzieję… A tak w ogóle, to jak było? W sensie, bo to był Twój pierwszy…? Dobranoc, Ron - odpowiedział Harry i wyszedł po schodach na górę zostawiając Rona z bardzo głupią miną wyrażającą jednocześnie szok, oburzenie i obrzydzenie.
-----
No tak... pewnie zaskoczenie? :D Ale przechodzę do wyjaśnień!
1. Romilda - w moich opowiadaniach to czarownica czystej krwi, Gryfonka, rok młodsza od Harry'ego. (W oryginale była dwa lata młodsza).
2. Harry i Romilda - czyli główny wątek tego rozdziału. No cóż, działo się to wszystko bardzo szybko, jednak jak wspomniałam na początku nie chciałam tego rozdrabniać na wiele rozdziałów. Romilda przyszła na staż do Ministerstwa Magii 1 sierpnia, a wydarzenia opisane w tym rozdziale dzielą się około tygodnia później. Pewnie niektórzy z Was pomyślą "co ona robi z tych ludzi? palą papierosy, piją alkohol, uprawiają seks w pracy, siedemnastolatka z osiemnastolatkiem?" No, jednak takie jest nieraz życie! Chciałam wprowadzić choć trochę takich akcji, żeby jednak było coś innego, co nie jest nigdzie pokazane. Bo, bądźmy szczerzy, takie rzeczy jak seks to się w Hogwarcie na pewno działy i nie wierzę też, że żaden uczeń nie wypuszczał gdzieś po kryjomu dymka ;) W każdym razie Harry w Romildzie się zakochał, swój związek rozpoczęli jak rozpoczęli, jednak od tego momentu są oficjalnie parą. Harry rzeczywiście zabrał na następny dzień Romildę na Pokątną i od tej pory zaczęli się spotykać i być ze sobą. Całkiem niedawno na to wpadłam mówiąc szczerze, jednak jak już wpadłam to nie mogłam się tego pozbyć ze swojej głowy i tak już zostało!
3. Pierwszy raz- czyli końcowa rozmowa Rona z Harrym. Pewnie się już niektórzy domyślają: Tak, Harry miał swój pierwszy raz z Ginny. Ron się dowiedział o tym dopiero teraz, jednak stwierdził, że nie będzie sobie tym zawracał głowy, w końcu on spał z Hermioną ;) A pierwszy raz Romildy był z.... McLaggenem ;) Może jestem nieco świrnięta, ale tak to sobie wyobraziłam :D
4. Hermiona - mało o Hermionie, jednak tak jak obiecywałam kilka rozdziałów wcześniej, nie będę się już w to zapętlać. Nie wygodnie mi się pisze te rozdziały o niej i jej rodzinie i strasznie się w tym plączę. Więc powiem tylko, że Hermiona odszukała swoich rodziców, sprowadziła ich do domu, mniej więcej przypomnieli sobie o niej, jednak cały czas mają zaniki tej przeszłości i Hermiona stara się to zmienić. Jest to jednak bardzo ciężkie i rzadko ma czas, by spotykać się z Ronem, Harrym czy Andromedą. Ron zaczyna czuć, że się od siebie oddalają.
5. Błędy - oczywiście za wszelkie błędy przepraszam i mam nadzieję, że w wolnej chwili zjawi się tutaj moja Poprawiaczka i to ponaprawia! :D
6. Kolejny rozdział - pojawi się niebawem, jednak niestety nie w najbliższych dniach. Mam nadzieję, że będziecie cierpliwie czekać ! :)
Całuski,
Cemerie