Rozdział XIII
Hej! Były dwa miesiące przerwy, a tu nagle dwa rozdziały w jeden dzień! Tak jak wspomniałam ostatnio, mam już ich kilka napisanych, a korzystając z wolnego wieczoru postanowiłam dopracować kolejny i wstawić go właśnie teraz. Zastanawiałam się trochę nad tym, czy to odpowiedni moment, jednak stwierdziłam, że nie ma co już dłużej zwlekać. Krótki wstęp: W tym rozdziale mamy kolejny dzień i przenosimy się do Andromedy i jej RETROSPEKCJI. Tak. To jest coś co kocham najbardziej :) Rozdział jest trochę przydługi, ale się trochę rozkręciłam. Musiałam w końcu powiedzieć sobie dość, bo mogłabym go kontynuować bez końca, a wtedy zaczęłoby się to już robić nudne. A więc zapraszam do czytania i mam nadzieję, że się spodoba!
----
Tego ranka Andromeda obudziła się wcześniej. Teddy jeszcze spał, więc postanowiła posegregować jego ubrania. Ten czas szybko leci i jej wnuczek zdążył już wyrosnąć z niektórych ubrań. Podeszła do szafy i zaczęła wyjmować ubranka. Po chwili zdała sobie sprawę, że nie ma siły tego robić i usiłowała zmusić je same do segregacji, jednak nie bardzo jej to wychodziło. Przy jeszcze kolejnym machnięciu różdżką jedno ubranko się podpaliło, a przy kolejnym z szafy wyleciało wielkie pudło i cała jego zawartość wysypała się na podłogę.
Eh… nie wiem co się ze mną stało - powiedziała sama do siebie patrząc na książki, które wypadły z pudła. Już miała machnąć różdżką kolejny raz, by posprzątać bałagan, gdy nagle jej wzrok przykuła kolorowa, podniszczona książka. - Jakim cudem? - spytała samą siebie i podniosła książkę z podłogi.Było to „Poznanie Świata Magicznego”. Andromeda wpatrywała się w książkę przez dłuższą chwilę, a po chwili zaczęła powoli szlochać. Tyle lat minęło odkąd ją pierwszy raz wzięła do ręki. Andromeda wzięła różdżkę i wezwała z sąsiedniego pokoju swoją myślodsiewnię. Ta przyleciała do sypialni i zawisła przed nią. Dromeda końcem różdżki wyciągnęła ze swojej głowy białą, gęstą nić i wrzuciła ją do misy, po czym sama się w niej zatopiła:
Andromeda siedziała na podłodze pod salą Transmutacji. Miała jeszcze dwie godziny do rozpoczęcia się zajęć, a Armida - jej przyjaciółka z dormitorium miała właśnie trening Quidditcha. Nie chciała tego nigdy mówić na głos, ale wiedziała, że ten rok nie będzie taki jak poprzednie. Bella, Cemerie, Lucius, Aidan i Rudolf skończyli szkołę i ich tajna grupa jakby automatycznie się rozpadła. Oczywiście była jeszcze Narcyza i Syriusz. Ale prawda była taka, że gdy Narcyza poczuła swobodę własnych ruchów, gdy Bella skończyła szkołę, dawała upust swoim własnym pragnieniom. Była delikatniejsza, niż zwykle i wcale tak mocno się nie kryła z faktem, że o wiele bliżej jej do Syriusza, niż do własnych sióstr. Z kolei Syriusz spędzał całe czasy oczywiście z James’em i dwójką swoich przyjaciół, a szlama Lily kręciła się non-stop z młodym Snapem, co nie podobało się Jamesowi. Mimo, że w zeszłym roku chodził z Narcyzą, widać było, że jego prawdziwą miłością jest właśnie ta rudowłosa piękność, w której żyłach płynie brudna krew. Siedząc tak i rozmyślając Andromeda zorientowała się, że wpatruje się w książkę leżącą niedaleko niej. Sięgnęła po nią ręką i przeczytała tytuł: „Poznanie Świata Magicznego” autorstwa Amy Smith. Otworzyła ją, by sprawdzić do kogo należy, jednak nie była podpisana. Zdecydowała się ją odnieść do biblioteki, jednak przed tym chciała zobaczyć o czym też ta książka jest i szybko zaczęła żałować, że ją w ogóle zauważyła. Autorka książki była szlamą, która zaczęła uczęszczać do Hogwartu w roku 1946. Opisywała jej wszystkie odczucia, obawy oraz chwile związane z magicznym światem. Nie wiedząc kiedy, Andromeda zdała sobie nagle sprawę, że jest już na setnej stronie. Wstydziła się tego, że to czyta, ale książka wciągnęła ją na tyle mocno, że nie zauważyła, że ktoś się jej przygląda.
„Poznanie Świata Magicznego”? - był to przystojny, wysoki chłopak o blond włosach. Miał na sobie jeansy i T-shirt z logiem Salamander - czarodziejskim zespołem rockowym. Na pierwszy rzut oka Andromeda nie miała pojęcia kim ów chłopak był, jednak zdała sobie sprawę, że jest w jej wieku i w zeszłym roku uczęszczali razem na Astronomię. - Nie sądziłem, że czytasz takie książki, Black. To nie jest moje - Andromeda szybko wstała, rzuciła książkę na ziemię i kopnęła ją w kąt. Chyba nigdy wcześniej nikt jej tak bardzo nie zawstydził - Po za tym jakim prawem podchodzisz do mnie i mi przerywasz? Kim Ty właściwie jesteś? Jestem z Ravenclaw, chodziliśmy w zeszłym roku razem na Astronomię, a dwa lata wcześniej na Antyczne Runy - powiedział uśmiechając się nonszalancko. Po jego minie można było stwierdzić, że obserwował Andromedę nie od dzisiaj. - Pamięć to masz kiepską, Black. Być może. A być może nie zwracam uwagi na ludzi na których mojej uwagi zwracać nie chcę - odparła unosząc głowę do góry i krzyżując na piersiach ręce. No tak. To by wyjaśniało, dlaczego dziwisz się, że mnie tutaj widzisz, bo w tym roku mamy razem Transmutację - odparł i wyjął z torby podręcznik do Transmutacji. Dopiero teraz Andromeda zauważyła, że na jego torbie widnieje piękny, brązowy orzeł- znak Ravenclaw. No dobrze, ale zajęcia rozpoczynają się dopiero za jakiś czas, więc możesz sobie iść i wkurzać kogoś innego. Nie wiedziałem, że Cię wkurzam - zaśmiał się chłopak. - Nie wyglądasz na wkurzoną. Raczej na zaintrygowaną.Na te słowa Andromeda nie wiedząc czemu poczuła tak mocny skurcz w żołądku, że nie zmieściłoby się w nim teraz nawet winogrono. Ależ to dziwne. O co chodzi? Przecież nie zna tego chłopaka, nie wie nawet kim on jest ani jak ma na imię! A on, zdaje się, że wie o niej bardzo dużo, co w pewnym sensie jej się podobało. A może to on jej się podobał? No tak, był nieziemsko przystojny, to trzeba przyznać. Sama się dziwiła, że nigdy na niego nie zwróciła uwagi. Czyżby przez ostatnie pięć lat była tak bardzo wtopiona z ludzi ze swojego domu, że nie zwracała uwagi na innych? W sumie tak. I w sumie tak powinno być. Nie wyobrażała sobie nigdy mieć chłopaka z innego domu, przecież to byłby jakiś skandal. Nie. Musi odejść i najlepiej wypisać się z Transmutacji. „Boże…o czym ja myślę?” pomyślała i chwyciła się za głowę.
Może do Skrzydła Szpitalnego? - zapytał chłopak. Słucham? - Andromeda spojrzała na niego i natychmiast tego pożałowała, bo jej żołądek skurczył się jeszcze bardziej na jego widok. Trzymasz się za głowę - powiedział wskazując palcem, a drugą rękę wsadził do kieszeni. Wyglądał teraz nieziemsko - Więc pewnie Cię boli. Nie masz lepszych zajęć? - odpowiedziała Andromeda nienaturalnie wysokim i niezwykle sztucznie wściekłym głosem - Chciałam w spokoju odpocząć, to się nie da! No dobrze, już dobrze - odpowiedział uśmiechając się - Więc sobie odpoczywaj. Ja odpocznę tutaj - wskazał miejsce z drugiej strony drzwi do klasy Transmutacji, usiadł na podłodze i wyjął książkę, którą natychmiast zaczął czytać. Żartujesz sobie, tak? - Andromeda niemal krzyknęła - Nie możesz iść gdzieś dalej? Idź przynajmniej się przebież, bo z tego co wiem na zajęcia chodzi się w szatach, chyba, że dla Ciebie zmienili regulamin! A że też na to nie wpadłem - odpowiedział chłopak udając zdziwienie - Dzięki, że tak o mnie dbasz, Black. No i ja też mam kiepską pamięć. - mrugnął do niej. W tej chwili nie tylko zniknął żołądek, ale też wszystkie mięśnie. „To się nie dzieje naprawdę” - pomyślała Dromeda. Więc mówisz szaty - powiedział po czym wziął różdżkę, skierował ją do swojej torby i krzyknął: Accio szaty! - I nagle z torby wyskoczyły wprost na jego kolana wymięte szaty. Andromeda wpatrywała się w niego z otwartymi ustami. Chłopak wstał i również za pomocą różdżki nałożył na siebie szaty, a następnie jednym machnięciem sprawił, że same się wyprasowały. - No i już! Zadowolona? Jesteś, aż tak leniwy, że musisz używać różdżki, by się ubrać? - prychnęła Andromeda Oj, Black… Dziwię się, że też słyszę takie słowa od Ciebie. - uśmiechnął się kokieteryjnie, a Andromeda poczuła, że będzie musiała zmienić bieliznę. - Przecież różdżka jest po to, by robić wszystko, co tylko zechcesz, czyż nie? No to chyba mamy odmienne zdanie! - odpowiedziała niezbyt z prawdą Dromeda Słodka jesteś jak się złościsz - uśmiechnął się raz jeszcze i w tej chwili nadeszła Armida. Cześć! Już jestem, stwierdziłam, że się jeszcze przebiorę na szybko - powiedziała Armida Super! Jak trening? - spytała Dromeda, po czym szybko dodała - O! Właśnie się otworzyły drzwi do sali, wchodzimy?I obie pospiesznie weszły do sali. Do lekcji pozostało dziesięć minut, uczniowie powoli się schodzili. Armida opowiadała o swoim treningu, jednak do Andromedy nie docierały jej słowa. Jej myśli cały czas błądziły w okół chłopaka, który siedzi parę rzędów dalej. Postanowiła jednak, że tego, co się wydarzyło nie zdradzi swojej przyjaciółce. To na pewno było tylko jednorazowe. Kiedy McGonagall weszła do sali wszystkie głosy ucichły.
Dzień dobry wszystkim - przywitała się profesor, a sala odpowiedziała jej chórem - Dzisiaj poznamy teorię bardzo przydatnego, ale też niebezpiecznego zaklęcia Duro. Kto mi powie co to za zaklęcie i dlaczego potrafi być przydatne i niebezpieczne? Pan Tonks? Proszę bardzo. Zaklęcie „Duro” przemienia obiekt w kamień - odpowiedział Tonks, a Andromedzie zamarło serce. To był ON. Nie miała pojęcia kim są owi Tonksowie, ale zapamiętała sobie to nazwisko. - Jest przydatne, ponieważ może nas obronić: na przykład możemy zamienić w kamień węża. Natomiast bywa niebezpieczne rzucone na człowieka. Jest zabawne dopóki używamy go z rozsądkiem i nie dajemy z siebie pełnej mocny. Natomiast rzucone w złości może doprowadzić do stałych zmian w ciele człowieka, a w połączeniu z innym zaklęciem, nawet to śmierci. Bardzo dobrze, panie Tonks. Dziesięć punktów dla Ravenclaw. - pochwaliła go McGonagall. - No więc teraz zajmiemy się teorią tego zaklęcia.Lekcja Transmutacji minęła niezwykle szybko, Andromeda nie wyniosła z niej tym razem żadnej wiedzy. Jej myśli cały czas krążyły wokół przystojnego Tonksa. „Tonks…Tonks”, myślała „Kim jesteś panie Tonks?”. Zwykle jak słyszała czyjeś nazwisko to od razu go kojarzyła. Rody czarodziejskie są zwykle bardzo znane. „A może on pochodzi z zagranicy?”, rozmyślała, „Tonks to nazwisko angielskie, ale może jego rodzina wyniosła się za ocean przed wieloma laty i teraz powrócili?”. Nie mogła nic konkretnego wymyślić, dlatego zaraz po zajęciach z Transmutacji postanowiła udać się do biblioteki.
Do biblioteki? - zdziwiła się Armida - Andromedo, wiem, że lubisz naukę, ale to już przesada… Jest piątek! Myślałam… - tu ściszyła głos - że przemkniemy się do Hogsmeade. To bardzo ważne, przepraszam - odpowiedziała Dromeda - zapomniałam o poniedziałkowym eseju na Numerologię. Muszę to zrobić dzisiaj, żebyśmy jutro spędziły cały dzień w Hogsmeade, a całą niedzielę będziemy spać. No dobrze. Znajdę w takim razie Barry’ego. - powodzenia Do zobaczenia! - odpowiedziała Andromeda i szybko pomknęła do biblioteki.Tak jak się spodziewała było w niej praktycznie pusto, a tego właśnie potrzebowała. Zaczęła szperać w przeróżnych książkach na temat czarodziei z Wielkiej Brytanii, czarodziei z zagranicy, ale kompletnie nic nie znajdywała. Jedyna wzmianka jaka się pojawiła dotyczyła Henry’ego II Tonksa, hrabii Austrowęgier, który w 1872 roku został skazany na śmierć za transmutowanie kozy w kocioł na oczach mugoli. Jednak w chwili swojej śmierci był bezdzietnym kawalerem i ostatnim potomkiem ze swojego rodu. Andromeda zaczęła też przegrzebywać książki o transmutacji, książki o austriackich i węgierskich czarodziejach, ale żadnej wzmianki już nie znalazła. W końcu stwierdziła, że rodzina Tonks pochodzi najpewniej z zagranicy i nie osiągnęli nigdy nic na tyle wielkiego, by pisano o tym w książkach. Nagle przyszła jej do głowy pewna myśl. „Nie, to niemożliwe”, pomyślała wzdrygając się na samą myśl, „Jest za dobry w czarach, za bardzo na wszystkim się zna i posługuje się różdżką, jakby się z nią urodził… Chyba, że jest półkrwi?”. Ta myśl nie pocieszała wcale Andromedy, ale na pewno była bardziej znośna, aniżeli pierwsza. „Może jego ojciec, Tonks, jest mugolem, a matka czarownicą? Więc nie dziwne, że nie ma wzmianki o Tonksie, trzeba szukać po nazwisku matki. Ale jak się tego dowiedzieć?”. Andromeda spędziła w bibliotece jeszcze sporo czasu, gdy nagle z rozmyślań wyrwał ją bardzo znajomy głos.
Jesteś w bibliotece? W piątek wieczorem? - Była to Narcyza. Trzymała w ręku pergamin i pióro i wyglądała na rozbawioną widokiem siostry. Kurde, Cyśka… - odpowiedziała Dromeda chwytając się za serce - Ale mnie przestraszyłaś. Co Ty tutaj robisz? Muszę napisać esej dla Slughorna, a Pokoju Wspólnym Avery urządził imprezę. - odpowiedziała Cyzia przewracając oczyma. Znowu… Już mam tego dość. Słuchaj… - nagle wpadła na pewien pomysł - Nie kręcisz już z Potterem, prawda? Nie… Skąd Ci to przyszło do głowy? Nie wiesz, gdzie on teraz jest? Nie…a po co Ci on? Na pewno teraz próbuje przekonać Lily, żeby się z nim umówiła. Rozmawiałam dzisiaj z Syriuszem na zielarstwie i mówił, że momentami ma już tego dość - zaśmiała się I że żałuje, że już nie jesteś jego dupeczką - odpowiedział męski głos z drugiego końca biblioteki SYRIUSZ! - Narcyza zerwała się na równe nogi na widok kuzyna - Co Ty wygadujesz? Tylko mówię Andromedzie dokładnie co powiedziałem - wyszczerzył zęby. Cyzia, możemy się kopsnąć do Miodowego Królestwa zawsze jeśli chcesz - odpowiedział James puszczając oczko Narcyzie Nie, dziękuję - odpowiedziała dumnie Narcyza - Co tutaj robicie? Usłyszeliśmy Dromedę wzywającą Jamesa, gdy przechodziliśmy obok - powiedział Syriusz podchodząc do starszej kuzynki i przeglądając książki, które przed nią leżały - „Austriaccy czarodzieje Czystej Krwi”? To praca domowa, czy podoba Ci się niemiecki język? Oh, spadaj! - powiedziała Andromeda zabierając książki sprzed nosa Syriusza - Sam je lepiej poczytaj, może się nauczysz jak się nie plami czystości krwi! Im jesteś starsza, tym bardziej przypominasz mi naszą słodką Bellę - wyszczerzył się James Słuchaj, Potter - powiedziała Andromeda podchodząc do niego z groźną miną - Jak nie chcesz, żeby się moi rodzice dowiedzieli o Twoim romansie z moją siostrą to lepiej mi teraz odpowiesz na kilka pytań. O hoho! - zaśmiał się Syriusz - Robi sie ciekawie! Dajesz, złotko, wszystko Ci wyśpiewam - odpowiedział James unosząc ręce, jakby gestykulował poddanie się NARCYZA - krzyknęła Andromeda - Możesz zabrać Syriusza na krótki spacer? Chcesz mnie zeswatać z kuzynką? - zdziwił się Syriusz - to jest pierwsza linia, ja nie wiem czy to zaakceptują Oh zamknij się! - krzyknęła Andromeda - Tak wogóle, czy ktoś z Was rzucił Muffliato? Tak, ja - odpowiedział James - stwierdziliśmy, że tak będzie wygodniej Świetnie. Dobra. Syriusz, Cyzia idźcie na spacer, znajdźcie Irytka, Filcha, róbcie co tam chcecie, ale dajcie nam kilka chwil Uuuuu, będzie się działo - powiedział rozbawiony Syriusz Słuchaj, Ty zdrajco! - rzuciła się w jego stronę Andromeda - Jeśli nie przestaniesz mi pyskować odbiorę Bellatrix jej główne marzenie i sama Cię wykończę, jasne? O kuźwa, to zabrzmiało strasznie - Syriusz udawał wystraszonego - To chodź Cyzia, bo Tobie się też oberwie za romans z Gryfonem Nie mieliśmy romansu - zaperzyła się Cyzia Tak, tak, wiem - Syriusz machnął ręką, wziął Narcyzę i razem wyszli z biblioteki zostawiając w niej Andromedę i Jamesa. No więc, o co chciałaś się zapytać?- zapytał James siadając na stoliku Słuchaj. - zaczęła Andromeda i skierowała palec wskazujący w jego stronę - Jestem pewna, że za pewne powiesz o wszystkim Syriuszowi, ale oprócz niego nikt o tym nie może wiedzieć, szczególnie Narcyza, jasne? Pewnie, złotko, masz moje sto procent Po pierwsze nie jestem Twoim złotkiem, Potter, a po drugie mówię serio! Jeśli się dowiem, że się komuś wygadałeś niechcący stracisz pamięć, jasne? Pewnie - odpowiedział James sztucznie poważnym tonem Dobra, do rzeczy. Ilu znasz ludzi z Ravenclaw? Tych kujonów? - zaśmiał się - Dromeda, ja się z nimi nie zadaję… Ale znasz dużo ludzi! Więcej, niż ja! Ja znam tylko Ślizgonów! Ja nie jestem Ślizgonem Ohh! Wy jesteście wyjątkami, które nie wiem dlaczego w ogóle mają miejsce, ale nie ważne. Potrzebuję się czegoś dowiedzieć o rodzinie Tonks. Tonks? Czekaj coś mi to mówi… No! Dajesz! Tonks…Tonks…Mistrz Gargulków -krzyknął James klaszcząc w dłonie - Nie wiem jak ma na imię, ale Tonks - Mistrz Gargulków to mi się kojarzy. W zeszłym roku jak graliśmy z Syriuszem to on przyszedł i nam inni mówili, że on jest niepokonany w tej grze. Jak on ma na imię? A bo ja wiem? Ok… Słuchaj… Czy mogłabym liczyć na Twoją pomoc? W jakim sensie? Dowiedz się czegoś o nim, proszę! Przetrzepałam całą bibliotekę i kompletnie nie mogę znaleźć nic o żadnych Tonksach. Może nie zrobili nigdy niczego, żeby o nich pisać. Przecież nie wszyscy są w książkach Ale stare czarodziejskie rody zawsze w nich są. O Potterach jakoś huczy tysiące książek. Może jest z zagranicznego rodu? - wskazał na książkę, którą Andromeda trzymała w ręce - Albo w ogóle z żadnego rodu? Wiesz, nie wszystkie rodziny mają swoje rody. To są bardziej staromodne wymysły od których się odchodzi. Dowiesz się tego? Dla mnie? No cóż…Łatwe to nie będzie, ale spróbuję. Poczekaj - James sięgnął do kieszeni spodni i wyjął z niej kawałek pergaminu, a zza pazuchy wyjął różdżkę, którą wycelował w pergamin i rzekł: Przysięgam uroczyście, że knuję coś niedobrego. - na pergaminie zaczęła powoli tworzyć się mapa Hogwartu. - No więc zobaczmy, gdzie się teraz ukrywa. Może jest w pokoju wspólnym? - podpowiedziała Andromeda patrząc na mapę zza ramienia Jamesa W piątkowy wieczór? - zakpił James Nie wszyscy chleją w Hogsmeade czy Zakazanym Lesie! Może on przestrzega regulaminu! - oburzyła się Dromeda No i masz rację. Bingo - odpowiedział dumnie James - Mamy Teda Tonksa w Pokoju Wspólnym Krukonów. Ted? - zapytała Andromeda Jak widać. Idźcie tam. I podpytajcie go o coś! Ha! Ty zwariowałaś! Czemu sama nie pójdziesz? Poza tym co się tak na niego uwzięłaś? Nie uwzięłam się. Po prostu… Tak po prostu chcę wiedzieć. Wy Blacki, kłamać nie umiecie. Zabujałaś się w przypadkowym gościu? NIE ZABUJAŁAM SIĘ W NIM - krzyknęła Andromeda - Po prostu chcę wiedzieć. Dobra już dobra. Dowiemy się czegoś A CO TO ZA SIEDZENIE NA ŁAWKACH?? - nagle zza regału wyszła Pani Pince - WYNOCHA MI STĄD, JUŻ! BIBLIOTEKA ZAMKNIĘTAJames z Andromedą szybko wybiegli z biblioteki śmiejąc się po cichu.
Jejku… ta poprzednia bibliotekarka była zdecydowanie mniej agresywna - zaśmiał się James - Dobra, to idę po Syriusza i jak się czegoś dowiemy to dam Ci znać.Pożegnali się i Andromeda postanowiła wrócić do Pokoju Wspólnego Ślizgonów, w którym było pusto. Postanowiła, że jeszcze trochę poczyta książkę i pójdzie spać. Mając nadzieję, że rano dowie się czegoś o Tajemniczym Tedzie, łyknęła kilka kropel Eliksiru Słodkiego Snu i pogrążyła się we śnie.
Następnego ranka Andromeda obudziła się wyjątkowo wyspana. Zdziwiło ją jednak, że w dormitorium nikogo nie ma. Spojrzała na zegarek.
O kurdę - krzyknęła - Już jest 11! Spałam z 12 godzin! A miałam iść do Hogsmeda z Armidą… No miałaś iść - właśnie do dormitorium weszła Armida - I masz jeszcze szansę. Nie mogłam Cię dobudzić przed śniadaniem. Ehh… łyknęłam Eliksir Słodkiego Snu…- odpowiedziała Andromeda - I chyba trochę przesadziłam. Co Cię gnębi? - spytała Armida siadając na swoim łóżku Po prostu byłam zmęczona… Rozumiesz… Ledwo co zaczęliśmy rok szkolny, a już tyle pracy… Wiem - odpowiedziała Armida, a Andromedzie ulżyło, że łapła tą bajeczkę - Ale spokojnie, damy radę. Zawsze dajemy, no nie? Tak…masz rację. W ogóle spotkałam Twojego kuzyna na śniadaniu i chciał się z Tobą spotkać. Serio? Co mówił? Jakieś sprawy rodzinne, nie wdawałam się z nim w dyskusję… Wiesz jak lubię Gryfonów - powiedziała Armida i włożyła dwa palce do ust imitując wymioty. Obie zaśmiały się. Tak. Jeżeli coś chce to lepiej muszę się z nim spotkać w jakimś zacisznym miejscu, żeby nikt nas nie widział. Tak jak w poprzednich latach? - zasugerowała Armida Oh, Armido! Ty znowu o tym? Czasami było fajnie… Z tą szlamą też, prawda? Dobra, zakończmy rozmowę, bo zaczynam się wstydzić. No bo powinnaś! Ciesz się, że i tak się udało Wam tak dobrze ukrywać, a ludzie myśleli, że to tylko na pokaz przed McGonagall. Czy zostało coś jeszcze ze śniadania? - spytała Andromeda Pewnie. Jakieś resztki. Ile Ci zejdzie? Myślałam, żeby się wybrać do Hogsmeade około 12. Wyrobię się - powiedziała Andromeda ubierając się. Dobra, idę jeszcze pogadać z moim. To o 12 na dziedzińcu? Tak! Do zobaczenia.Andromeda szybko się ubrała, skoczyła na szybkości do łazienki, umyła zęby, przeczesała włosy i zrobiła lekki makijaż. Wsadziła różdżkę do tylnej kieszeni i wybiegła z dormitorium.
Dromeda! - krzyknęła Narcyza Cyźka, spieszę się trochę, co jest? Chcę się o coś zapytać… - Narcyza podeszła bliżej do swojej siostry i ściszyła głos - Lily z Severusem wybierają się do Hogsmeade… Lily zaproponowała bym też poszła… Narcyza - Andromeda wzięła głęboki oddech - Słuchaj. Już nie tworzymy szkolnego teatru, jasne? Zadawanie się ze szlamami to nie jest dobry przykład dla naszej rodziny, a Ty już nie jesteś młoda i nie możesz być lekkomyślna. Jakoś młody Snape nie przejmuję się tym, z jakiej rodziny ona pochodzi - odparła Narcyza krzyżując ręce na piersiach. Młody Snape ma ojca mugola. On nie musi się przejmować. Ty za to możesz rozmawiać z Potterem! Ale Potter jest czystej krwi! Ale jest Gryfonem! Ale jest czystej krwi! - powiedziała Andromeda doniosłym tonem przewracając oczami - A to się liczy! Pamiętaj z kim Cię widzą! Musisz już myśleć o dorosłym życiu, o tym by znaleźć sobie sama męża, a nie żeby Ci rodzice wybrali! Chyba tego nie chcesz? Sama bym się wtedy wydziedziczyła - oburzyła się Narcyza No właśnie! Więc patrz przyszłościowo! - Andromeda spojrzała na siostrę i zobaczyła, że ma łzy w oczach - Słuchaj, Cyźka… Zrobisz jak uważasz… Pamiętaj, że Cię ostrzegałam. A teraz muszę lecieć. Zobaczymy się wieczorem!I wyszła zostawiając Narcyzę po środku Pokoju Wspólnego z kłębem myśli. Andromeda wyszła po schodach i nagle poczuła jak ktoś łapie ją za rękę.
Aua! - krzyknęła Cicho bądź - odpowiedział męski głos Co Wy odwalacie? - powiedziała Andromeda, gdy zobaczyła, że owym napastnikiem był Syriusz, który razem z Jamesem ukrywał się pod Peleryną Niewidką. Przecież chciałaś załatwić sprawę po cichu, tak? - zapytał James Ale bez przesady! No dobra, już dobra. Jak Ci się podoba mój nowy zegarek? - spytał James prezentując nowiutki złoty zegarek na swojej prawej ręce - Ojciec przysłał mi go dziś rano. To szwajcarska produkcja uwaga…. OCTAVIUS MAGANIAC! Warty kilka tysięcy galeonów. A co mnie to obchodzi, Potter? - krzyknęła zdenerwowana Andromeda - Chcesz się pochwalić zegarkiem, Ty snobistyczny, rozpieszczony Gryfonie, czy masz dla mnie jakieś wieści? Nie tak ostro, złotko - odpowiedział James - Zdobyłem wszystkie potrzebne informacje na temat Twojej ofiary Więc gadaj! - Andromeda już powoli wychodziła z siebie Oj, kuzynko… Nie ucieszysz się - Syriusz wyszczerzył zęby I musiałeś mu powiedzieć, tak? - spytała Andromeda Przecież pozwoliłaś - zaśmiał się James - No i sam bym nie dał rady No to gadajcie, co o nim wiecie? Dla sprostowania - odezwał się Syriusz - i nie masz co kłamać: Chcesz go wyrwać, tak? GADAJCIE, CO WIECIE - krzyknęła Dromeda, która już miała dość tych podchodów No dobrze, już dobrze. - zaczął Syriusz - Poszwędaliśmy się trochę z Jamesem, podpytaliśmy kilku znajomych i zagralismy z Tedem w gargulki No i? - niecierpliwiła się Andromeda Nie dziwne, że nie mogłaś go znaleźć w żadnej książce w naszej bibliotece - podpowiedział James. Ted Tonks to mugolak - powiedział Syriusz szczerząc zębyAndromeda przez chwilę nie zrozumiała słów Syriusza. Stala i patrzyła się na nich jakby widziała ich po raz pierwszy w życiu. A gdy już w końcu dotarły do niej słowa, które gdzieś tam głęboko w podświadomości krążyły jej po głowie, myślała, że zemdleje.
Że co, proszę? - spytała Ted Tonks to mugolak - powtórzył Syriusz - Jego ojciec jest sędzią, a matka wykłada Historię na Oxfordzie…. to coś w rodzaju Hogwartu dla mądrych mugolci. Nie wierzę… Nie wierzę w to - Andromeda z wrażenia osunęła się na podłogę Nie załamuj się, złotko - powiedział James - Będą inni. No chyba, że zdecydujesz się porzucić rodzinną tradycję i razem z Syriuszem będziesz prowadzić nędzne życie w Stowarzyszeniu Wydziedziczonych Blacków. I dasz kochanej Belli kolejną ofiarę - wyszczerzył się znowu SyriuszDo Andromedy nie docierały jednak ich słowa. Nigdy wcześniej nie czuła prawdziwego zauroczenia. Nigdy. A teraz… To było tak silne. A właściwie w ogóle go nie znała. A jednak, coś ją do niego tak bardzo ciągnęło. Co teraz ma zrobić? Przecież nie może mieć szlamy za chłopaka, takiej hańby by nie zniosła. Dlaczego życie musi być takie niesprawiedliwe?
Dobra - powiedziała w końcu - Dzięki. Mam nadzieję, że mówicie prawdę, bo jak robicie sobie ze mnie ja