Rozdzał VIII
Kochani!
Jak przed chwilką obiecałam tak jest nowy rozdział! Troszkę chaotyczny, bo przyznam szczerze, że pisałam go dosyć szybko (goni mnie czas, praca czeka ;). Nie wiem czy jestem z niego do końca zadowolona, ale to już pozostawiam Waszej ocenie :) Więcej szczegółów pod koniec! Miłej lektury! :)
---------
Dni uciekały jeden po drugim. Maj powoli dobiegał końca, a pogoda robiła się coraz gorętsza. Wokół nowego domu Malfoyów powstał uroczy ogród z małym wodospadem oraz kilkoma ścieżkami prowadzącymi do wejścia. Był to piękny widok, jakby wycięty z pocztówki. Narcyza doskonale wiedziała, jak zająć się swoim nowym kątem. Od czasu pogodzenia się ze swoją siostrą jej życie bardzo się odmieniło. Czuła, że pustka, która gościła w jej ciele od wielu lat nagle została wypełniona. Razem z Andromedą spędzały teraz sporo czasu. Były to chwile zarówno radosne, takie jak wspominanie młodości, czy wspólna opieka nad Teddym czy Lilith, którą Andromeda zaakceptowała w stu procentach, jak i również te smutniejsze chwile, które razem spędzały na cmentarzu opłakując po cichu Teda, Nimfadorę, Remusa i innych poległych w trakcie II Bitwy o Hogwart. Andromeda bardzo często odwiedzała Narcyzę. Pomagała jej w opiece nad siostrzenicą, która okazała się być cudownym dzieckim, niemającym nic wspólnego z czarną magią. Również Lucjusz coraz częściej pojawiał się, gdy Andromeda akurat ich odwiedzała. Powracał powoli do rzeczywistości, jednak widać było, że cały czas próbuje naprawić błędy, które popełniał przez poprzednie lata. Draco natomiast ostatnimi czasy mało czasu spędzał w domu. Jednym z powodów była obecność małej Lilith - Draco bardzo nie lubił dzieci. Pewnego razu Narcyza jednak przyłapała Dracona, gdy ten akurat wymykał się z domu.
Gdzie się wybierasz? - spytała zagradzając mu drogę Na Pokątną - odparł krzyżując ramiona - A co? Nie zapominaj, że dziś urządzam obiad i chciałabym, abyś był obecny. Przyjdzie moja siostra ze swoim wnuczkiem. Celebruj sobie sama ten swój obiad z siostrzyczką - rzucił sarkastycznie Draco - Rób sobie, co tylko chcesz, ale mnie w to nie mieszaj. Uważaj na słowa! - skarciła go Narcyza - Jestem Twoją matką, a nie koleżanką. Nalegam, byś dziś pojawił się na obiedzie. Jestem dorosły i sam będę decydował o tym, czy chcę się pojawić na obiedzie, czy nie. Dzisiaj zdecydowanie mówię: NIE. Owszem, jesteś dorosły, ale wciąż mieszkasz pod moim dachem. I dopóki tak jest, to musisz dostosować się do zasad, które w tym domu obowiązują. Do zasad? Do jakich zasad? Tobie totalnie odbiło! Może jeszcze zaprosisz Pottera i jego wspaniałych kumpli? Bratasz się z wrogiem i myślisz, że my wszyscy będziemy robić to co chcesz? TO JEST MOJA SIOSTRA, DRACO - Narcyza podniosła zdecydowanie ton głosu. Było widać złość w jej oczach - I mam zamiar żyć z nią w wiecznej zgodzie. Jeśli to wymaga zaproszenia tutaj Harry’ego to to uczynię! Zwariowałaś! - Draco też już powoli tracił panowanie nad sobą. - A co na to ojciec? Jakoś nie wyobrażam sobie, by siedział przy jednym stole ze szlamami, zdrajcami krwi oraz człowiekiem, przez którego siedział rok w Azkabanie, a teraz nie może dojść do siebie. To jest wina wyłącznie jego i jego poglądów! I on o tym doskonale wie. Wszyscy popełnialiśmy błędy w przeszłości i teraz czas, by to naprawić. Nie będę już dłużej udawać. Dość się nacierpiałam siedząc cicho i patrząc jak niewinne osoby wokół nas tracą życie. To nie jest mój świat, Draco. Ja jestem inną osobą i zawsze nią byłam! Szkoda tylko, że jeszcze parę miesięcy temu chciałaś za wszelką cenę oddać Pottera Czarnemu Panu! A teraz niańczysz jego dziecko! Więc wybacz mi, ale jakoś nie wydaje mi się, żebyś była „inną osobą”. Próbujesz odreagować, a jak Czarny Pan powróci to zapewne wydasz swoją siostrę wprost w jego ręce. ON NIE ŻYJE I ON JUŻ NIGDY NIE WRÓCI - Narcyza już całkowicie straciła panowanie nad sobą. - Wszystko co robiłam, było po to byś Ty mógł żyć! Myślisz, że łatwo mi było wybierać? Chroniłam Cię jak tylko mogłam, a Ty mi się za to tak odpłacasz? DOSYĆ! - do kuchni wszedł Lucjusz w rozmierzwionych włosach i piżamie. Wyglądał jakby właśnie obudził się po dwunastu godzinach snu i nagle musiał się zmierzyć z wyjątkowo ciężkim zadaniem. - Co tutaj się dzieje? Zapytaj jej co się tutaj dzieje - odparł Draco Wyrażaj się, synu! - upomniał go Lucjusz - To jest Twoja matka, więc wypadałoby okazać chociaż odrobinę szacunku. Słyszałem, że nie chcesz uczestniczyć w obiedzie, który Twoja mama dzisiaj urządza dla swojej siostry. A co, Ty może tego chcesz? Chcesz siedzieć z tymi zdrajcami przy stole? TY? Całe życie trzymałeś się z daleka od tego plugastwa a nagle jadasz sobie z nimi obiadki, śmiejesz się i zachowujesz jakby się nigdy nic nie stało? Też się zaczynasz kumplować z Potterem i jego szlamowatymi przyjaciółmi? Narcyzo - powiedział spokojnie Lucjusz wciąż patrząc na swojego syna - Bardzo bym Cię prosił, abyś nas zostawiła na chwilkę.Narcyza przez chwilę stała w miejscu patrząc na swojego męża. W końcu uznała, że nie ma najmniejszego sensu się teraz wykłócać, a może to nawet i lepiej, że Lucjusz przejął inicjatywę. Zwłaszcza, że ostatnimi czasy poświęcał bardzo mało czasu zarówno jej jak i Draconowi. Miała już dość wszystkich kłótni, chciała z tym skończyć i żyć w końcu jak wolna osoba. Jeszcze raz rzuciła okiem na swojego syna i męża po czym wyszła z kuchni i udała się do sypialni, gdzie spała Lilith. Draco z Lucjuszem zostali sami w kuchni.
No i? - zaczął Lucjusz - Usiądź, synu. Będzie nam wygodniej. Chcę wyjść! Muszę iść na Pokątną i to zrobię! Zrobisz. Na początek usiądź i pozwól opaść emocjom. Krzykiem i zwracaniem na siebie uwagi niczego nie zwojujesz, zawsze to powtarzałem. Phh… też mi mądre słowa. Draco, posłuchaj. To dla nas bardzo ciężki okres w życiu. W dalszym ciągu. I wiesz mi, albo nie, ale to się nie skończy szybko. Jeszcze zaledwie miesiąc temu każdy z nas drżał na myśl o tym, co nas może spotkać. Każdy się bał. Ja także, a nie wspomnę już o Twojej matce. Teraz nie jest lepiej niestety. Jesteśmy „z tych przegranych”, Draco. Ludzie już do końca będą na nas patrzeć z góry. Może to się kiedyś w przyszłości trochę złagodzi, jednak nadal będziemy w oczach innych postrzegani jako Słudzy Czarnego Pana. Twoja matka takiego życia nigdy nie chciała. Uwierz mi. Gdyby tylko te kilkanaście lat temu Andromeda pozwoliłaby jej uciec razem z nią wszystko wyglądałoby inaczej. Ja już wtedy kochałem Narcyzę i podejrzewam, że w naszych relacjach, by się zbyt dużo nie pozmieniało, jednak nasze życie byłoby inne. Może nie różniłoby się jakoś drastycznie od tego, rozumiesz… Twoja matka nigdy nie popierała w pełni poglądów swojej rodziny, nie to co ja. Nie wiem jak by było ciężko mi teraz o tym mówić, ale na pewno byłoby inaczej. Mama dużo poświęciła, byśmy teraz mogli razem tutaj być. Nie siedzisz za kratami, Draco, żyjesz, przede wszystkim, to jest najważniejsze! A Twoja matka w końcu jest naprawdę szczęśliwa. Brakowało jej Andromedy, wiem to. Ja… Draco uwierz mi nie da się zmienić swoich poglądów w miesiąc, ani nawet w rok, dwa, a może nawet w ogóle się ich nie uda mi zmienić. Jest to bardzo ciężkie. Wiem, że może nastąpić taki dzień, kiedy Twoja matka zaprosi do nas Pottera i jego przyjaciół. Nie potrafię nawet sobie teraz tego wyobrazić. Nie potrafię. I oni mają jeszcze poznać Lilith? I co, będą z nami siedzieć na ogrodzie, będziemy razem imprezować, a szlamy będą zabawiać córkę Czarnego Pana? Draco, dla mnie to jest domyślam się, że tak jak dla Ciebie, alternatywna rzeczywistość. Totalne obrócenie spraw. Ciężko mi o tym myśleć, a co dopiero to sobie wyobrażać. Ale myślę, że Twoja matka zupełnie inaczej na to patrzy. Cieszy się z tego i czeka na ten dzień. A ja ją kocham, synu. Kocham ją całym sercem i nie chcę pozwolić, by moje uprzedzenia teraz wszystko zniszczyły. Nie będę Cię zmuszał, byś żył tym życiem, ale przynajmniej postaraj się to zaakceptować. Jeden obiad. Nie musisz z nikim rozmawiać, nie musisz nic robić. Po prostu bądź. To bardzo ważne dla Twojej matki, uwierz mi.Draco siedział na krześle i patrzył się smutnym wzrokiem przed siebie. W głowie kłębiło mu się tysiące różnych myśli. Czy warto? Ale czy co warto? Czy warto tutaj zostać i pozwolić, by jego wrogowie wchodzili do jego życia? Albo czy warto odejść stąd i zacząć własne życie według przekonań, których go nauczono? Sam nie był pewny. Gdzieś tam w głębi serca nie do końca zgadzał się z ideą czystości krwi, którą z takim zapałem gloryfikował jego ojciec i przede wszystkim ciotka. Ale co się z nimi stało? Bellatrix była potworem, o tak, bez dwóch zdań, pomyślał. Dla niego była dobra, ale wiedział, że potrafiłaby go zabić, gdyby Czarny Pan jej to kazał zrobić. Czy tak chce żyć? Czy chce odsuwać się od swoich najbliższych tylko przez jedną ideę? Nie. Za dużo myśli na raz, musiał to wszystko sobie przemyśleć.
Ja… ja potrzebuję czasu - odpowiedział patrząc ojcu w oczy. Jak my wszyscy, Draco, to zrozumiałe. Nikt Ci nie będzie tego czasu odbierał. Proszę Cię tylko o jedno: nie skrzywdź swojej matki. Nigdy bym tego nie zrobił, wiesz o tym. Dobrze, zostanę na tym obiedzie. Poznam jej siostrę. Niech będzie. Dziękuję Ci - powiedział Lucjusz i położył swoją dłoń na ramieniu syna - Pamiętaj, że nikt Cię do niczego nie będzie zmuszał. Czasem tylko postaraj się zrobić matce tą przyjemność i… po prostu bądź. A teraz idź na Pokątną, załatw co masz załatwić i postaraj się wrócić w miarę wcześniej. Dasz radę? Tak. Dzięki.Lucjusz uśmiechnął się do syna po czym razem wyszli na ogród. Dzień był całkiem przyjemny, jednak czuć było już upał. Draco wyszedł za ogrodzenie i deportował się z cichym pyknięciem. Lucjusz jeszcze przez chwilę postał na dworze, po czym wrócił do domu i udał się do sypialni Lilith.
Załatwione - oznajmił swojej żonie - Może się trochę spóźnić, ale przyjdzie. On po prostu potrzebuje czasu. Tak, wiem - odpowiedziała Narcyza - Po prostu chciałabym, żeby było dobrze. Naprawdę się staram. Ja to wiem, kochanie - Lucjusz podszedł do swojej żony i objął ją w pasie - I on też to wie. Mała śpi? Tak. Jest taka słodka - Narcyza się uśmiechnęła Może… może wykorzystamy tą chwilę…no wiesz… dla siebie? - spytał delikatnie Lucjusz - Dawno nie mieliśmy chwili dla siebie, dużo się działo…Narcyza poczuła nagle falę gorąca zalewającą jej ciało od środka. To prawda, co mówił Lucjusz. Ciężko sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz spędzali razem czas… Lucjusz objął jej dłoń i zaczął delikatnie całować po szyi. To była niesamowite uczucie. Tak bardzo tego pragnęła. Tak bardzo tego jej brakowało. Poczuła, że druga dłoń Lucjusza delikatnie zmierza w kierunku jej talii, a później coraz niżej i niżej… I już odpłynęła.
---------
No więc rozdział nie jest jakiś super długi, ale zależało mi, żeby po prostu był! Troszkę za szybko wszystko się dzieje momentami, ale mówiąc szczerze już się bardzo nie mogę doczekać, tego co chcę napisać w dalszej części i musiałam nieco przyspieszyć :D Jeśli chodzi o ostatnią część Lucjusz + Narcyza to cóż. Stwierdziłam, że póki co nie będę żadnych szczegółów opisywać ;) Kiedyś na pewno się pojawią, ale póki co mały przedsmak :) No i cóż więcej mogę powiedzieć... Przepraszam oczywiście za wszystkie błędy, no i będę się starać, by kolejny rozdział był jak najszybciej! A będzie to oczywiście opis wspomnianego w tym rozdziale obiadu :)
Całuski,
Cemerie